SHR

Od pewnego czasu po głowie chodziły nam różne pomysły dotyczące rozwoju naszego zespołu historycznego. Postanowiliśmy sformalizować nasze działania i powołać Stowarzyszenie Historia Ruchu (SHR).

Sam cel naszej pracy się nie zmienia, jest nią propagowanie historii klubu. Nadal będziemy pisać książki, inwentaryzować pamiątki i pomagać w tworzeniu podwalin pod muzeum Ruchu.

W ramach Stowarzyszenia będzie funkcjonował Klub Kolekcjonera Ruchu Chorzów (KKRCh), który będzie zrzeszał pasjonatów zbierających m.in. odznaki klubowe. Wkrótce napiszemy o tym więcej szczegółów.

Ernest Wilimowski

Cześć 1

23 czerwca 1916 roku w Katowicach przyszedł na świat Ernst Otto Pradella, który od 1929 roku nosił nazwisko swojego ojczyma – Wilimowski.
Futbolowy geniusz Wilimowskiego bez Wodarza, Peterka, Urbana czy też Giemzy oraz nieco zapomnianych Badury i Zorzyckiego nie mógłby rozbłysnąć z taką mocą. Drużyna Ruchu stanowiła monolit, zespół, a jednocześnie zbiór wielkich indywidualności, które potrafiły współpracować ze sobą na murawie.
Pierwszy sezon ligowy (1934), w którym Wilimowski zagrał w ataku „Niebieskich”, zakończył się całkowitą dominacją zespołu z Wielkich Hajduk.
Przewaga siedmiu punktów mistrza nad drugim zespołem została poprawiona dopiero w 1948, aczkolwiek dodać należy, że w Lidze grało wtedy już czternaście zespołów, a nie jak w 1934 jedenaście. Imponująca forma drużyny została potwierdzona w trakcie wyjazdu do Niemiec, gdzie pokonano Bayern oraz VfB Stuttgart. Prasa zagraniczna, a zwłaszcza niemiecka, zaskoczona wynikami tychże spotkań, dostrzegła pojawienie się zespołu, który pretendował do miana najsilniejszego w tej części Europy. Przełożyło się to na ogrom propozycji rozgrywania spotkań towarzyskich, które napłynęły do Wielkich Hajduk. Niestety nie doszło wtedy do meczu, którego oczekiwała cała piłkarska Polska, czyli spotkania Ruch Wielkie Hajduki–Fußballclub Gelsenkirchen-Schalke 04 e.V.
Wilimowski był największą gwiazdą przedwojennej polskiej piłki nożnej. Trudno w tym jednym poście opisać wszystkie jego wybitne mecze reprezentacyjne, ligowe czy też towarzyskie. Warto podkreślić jednak, że w dniu dzisiejszym obchodzimy urodziny króla strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej z lat 1934, 1936, 1938 oraz niedokończonych rozgrywek z 1939 roku. Geniusz futbolu i jeden z najlepszych piłkarzy w całej historii polskiej piłki nożnej.

Cześć 2

Nie spodziewaliśmy się, że post dotyczący Wilimowskiego wywołała tak ogromną ilość reakcji – wszelakich. Naszym celem było przypomnienie osiągnięć tego wybitnego piłkarza, gracza Ruchu Wielkie Hajduki, a następnie Ruchu Chorzów. Nigdzie w naszej wiadomości nie odnosiliśmy się do jego narodowości, tym kim się czuł, jakim językiem się posługiwał na co dzień, czy też jakie języki znał. Słowem nic nie napisałem o jego młodości oraz o czasach po 1 września 1939 roku. Jako autor niniejszego posta skupiłem się na wyczynach Eziego w Ruchu, a były one rekordowe. W 1934 roku Wilimowski strzelił 33 bramki, w 1935 jedynie 8 (konsekwencja kontuzji i późniejszej operacji), w 1936 – 18 bramek, w 1937 8 goli, w 1938 bramek 21 (większość opracowań wbrew źródłom błędnie nie przyznaje Wilimowskiemu tytułu króla strzelców za ten sezon). W 1939 roku Wilimowski w niedokończonym sezonie zdobywa 26 bramek. Część źródeł drugą bramkę w meczu z Polonią Warszawa z 2 lipca 1939 zamiast Emilowi Dziwiszowi przypisuje Wilimowskiemu, ale nawet bez niej 114 bramek jest wynikiem wybitnym.
Dla części czytelników wszystko to nie ma żadnego znaczenia, 4 bramki w meczu Polski z Brazylią czy rozbicie Węgrów w sierpniu 1939 w Warszawie i znoszenie Wilimowskiego na rękach z boiska przez publiczności nic nie znaczy. Nie ma absolutnie znaczenia jego geniusz piłkarski. Dla tych wszystkich liczy się tylko jedno słowo – zdrajca. Największy, najgorszy, okropny, pupilek Hitlera – większy od szmalcowników wydających Żydów nazistom, gorszy od ochotników w einsatzgruppen. Nie można go porównywać do tych, co pracowali w Urzędzie Bezpieczeństwa i wysługiwali się sowieckiej swołoczy mordującej polskich patriotów i wszystkich przeciwników nowej władzy – o nie. On był gorszy! On zasługuje na IX krąg piekła z „Boskiej Komedii”, bo Dante Alighieri, gdyby żył umieściłby go na pewno obok Judasza i Brutusa. Kogo? Wilimowskiego! No bo w czasie wojny grał w reprezentacji Niemiec! A to zbrodnia największa – gorsza od jakiegokolwiek morderstwa czy zbrodni.
Teraz merytorycznie. Ogromna ilość komentarzy, która pojawiła się pod omawianym postem jest ahistoryczna i sprzeczna z jakimikolwiek wiadomościami historycznym czy źródłowymi. Trolli i prowokatorów oraz głupców sobie daruję, ale część komentarzy wynika z braku wiedzy dotyczącej historii Górnego Śląska oraz samego Wilimowskiego. Nie jestem w stanie wyjaśnić wszystkich zawiłości życia Eziego. Odsyłam do książki Historia Ruchu Chorzów t. I część 3, która obejmuje lata 1934-1935, w której w sposób dość szczegółowy opisałem pochodzenie i młodość Wilimowskiego, a także wyjaśniłem sporo mitów, które narosło wokół tego zawodnika. Jeżeli ktoś nie chce kupować, można wybrać się do biblioteki i wypożyczyć – z własnych środków podarowaliśmy trochę egzemplarzy do pewnej ilości bibliotek w całym kraju. Sam mam jeszcze kilka sztuk, mogę podesłać, proszę napisać. A teraz przytoczę kilka pytań, które pojawiały się najczęściej w komentarzach i postaram się udzielić odpowiedzi.
Jakiej narodowości był Wilimowski?
Zanim odpowiem na to pytanie muszę wyjaśnić, że narodowość to nie jest to samo co obywatelstwo (zakres wiedzy o społeczeństwie z klasy VIII). Ernest w momencie urodzenia (1916) był obywatelem Niemiec, od 1922 przyjął polskie obywatelstwo. Od 1941 roku był również obywatelem III Rzeszy, a później Niemiec. Formalnie do śmierci był obywatelem Niemiec oraz Polski. Wilimowski w latach 30-stych wielokrotnie deklarował się jako Polak, co wynikało z nagonki warszawskich dziennikarzy na jego osobę. Zwłaszcza żurnalistów z Przeglądu Sportowego. Po wojnie określał się jako Ślązak.
W jakim języku mówił Wilimowski?
W młodości Ezi najczęściej posługiwał się językiem śląskim/ gwarą śląską (piszę tak, bo nie chcę robić tutaj gównoburzy czy śląski jest językiem, nie o tym jest ten post) oraz językiem niemieckim (nie wiemy w jakim stopniu), a także, zwłaszcza po rozpoczęciu nauki w szkole, językiem polskim literackim. Wilimowski, jak na warunki ówczesnej Polski był osobą świetnie wykształconą – znał bowiem także język francuski oraz łacinę.
Wilimowski podpisał Volkslistę, czyli był zdrajcą?
Wilimowski, tak jak 90 % mieszkańców przedwojennego województwa śląskiego został wpisany na niemiecką listę narodowościową. Dla ludzi, którzy urodzili się jako obywatele cesarskich Niemiec ten odsetek był jeszcze większy. Ludzie wpisywali się, bo inaczej trafili by to Auschwitz, bo namawiał do tego rząd polski na uchodźstwie w osobie generała Sikorskiego, biskup katowicki Adamski, czy prymas Polski. Dużo osób na Śląsku była wpisywana przez urzędnika i nawet o tym nie wiedziała jaką otrzymała kategorię.
Czy gra w piłkę mogła uratować przed wcieleniem do wojska niemieckiego?
Tak, ale do pewnego momentu i tylko graczy naprawdę wybitnych. Od 1942 do wojska niemieckiego trafili prawie wszyscy koledzy z Ruchu oraz innych śląskich drużyn. Paradoksalnie wyjazd ze Śląska, gra w PSV Chemnitz i służba w Policji za namową przedwojennego selekcjonera Polski Józefa Kałuży była dla Wilimowskiego szansą uniknięcia wojny i ocalenia.

Pozwolę sobie w tym miejscu umieścić fragment zakończenia I tomu Historii Ruchu Chorzów:
Piłkarze byli szantażowani przede wszystkim w zakładach pracy. Grasz i masz z czego żyć, pracując. Udział podoficera Wojska Polskiego, którym był Gerard Wodarz, w kampanii wrześniowej, kosztował go utratę pracy w hucie. Piłkarze byli zastraszani. Mieli wybór, czasami bardzo prosty – życie albo śmierć. Tego typu ocen nie można dokonywać ze współczesnej perspektywy. Nazywanie kogoś zdrajcą narodu bez poznania realiów funkcjonowania Górnego Śląska w trakcie okupacji zakrawa o ignorancję, by nie powiedzieć głupotę.
Kreowany po wojnie w narracji historycznej PRL-u jednolity obraz, zgodnie z którym Polacy masowo nie godzili się na współpracę z okupantami, okazał się przede wszystkim niezgodny z nowymi badaniami historycznymi. Codzienność okupacyjna w strefie sowieckiej w latach 1939–1941 wskutek polityki ZSRR sprzyjała podjęciu współpracy. Okupant starał się na zajętych terenach uzyskać dla swojej działalności polityczne poparcie, nie odrzucając ze względów narodowościowych udziału w aparacie władzy Polaków – czyli zupełnie inaczej aniżeli pod okupacją niemiecką. Tam wrogiem był „polski pan”, a więc teoretycznie nie każdy Polak. Część mieszkańców terenów tzw. zachodniej Białorusi czy też zachodniej Ukrainy podjęła się współpracy, czy to z przyczyn czysto ideologicznych, oportunizmu, pragmatyzmu, czy też na skutek zastraszania represjami.
Jeżeli Kazimierz Górski, Michał Matyas, Tadeusz Jedynak grywali po 1939 roku w radzieckich klubach i nie byli i nie są nazywani kolaborantami, to dlaczego tego określenia używano wobec piłkarzy Ruchu grających w niemieckich klubach? Brak znaku równości wynika oczywiście z powojennych losów Polski, która na prawie pół wieku znalazła się w sowieckiej strefie wpływów.
Nadzwyczaj skomplikowany splot okoliczności występujący na terenach wcielonych do III Rzeszy w latach 1939–1945, a zwłaszcza na terenie Górnego Śląska, był po wojnie trudny do zrozumienia dla Polaków, których losy wojenne związane były z Generalnym Gubernatorstwem. Uczestnictwo w życiu kulturalnym, społecznym, sportowym, a nawet chodzenie do kina było sprzeczne z zasadami opracowanymi przez organizacje konspiracyjne. Granie więc w rozgrywkach sportowych organizowanych przez władze niemieckie było całkowicie nieakceptowane przez Polaków z Generalnego Gubernatorstwa.
Skomplikowane uwarunkowania historyczne, które legły u podstaw nazywania kolaborantami piłkarzy Ruchu po II wojnie światowej, spowodowały, że ta niezwykle krzywdząca opinia żywa jest do dzisiaj wśród niektórych dziennikarzy, czy też opinii sportowej. Tragicznym przykładem niesprawiedliwej oceny przez lata była postać Ernesta Wilimowskiego, który ze względu na swoją wielkość miał zostać skazany na zapomnienie w powojennej Polsce.

Damian Sifczyk

Wielkanoc

Już w najbliższą sobotę piłkarze Ruchu wybiegną na murawę by znów zawalczyć o ligowe punkty. Czeka nas wyzwanie najtrudniejsze z możliwych, gdyż dobrze, ale pechowo, grający Ruch stanie przeciw Rakowowi, drużynie aktualnego mistrza Polski, mającej aspiracje do obrony tytułu i realne szanse by to osiągnąć. Dla obydwu drużyn stawka jest ogromna, choć cel do zrealizowania krańcowo odmienny. Gospodarze biją się o tytuł, my o przedłużenie nadziei na utrzymanie. Pod Jasną Górą zapowiada się więc prawdziwie wielka piłkarska sobota w Wielką Sobotę, wigilię Wielkanocy.

Piłkarska Wielkanoc to stały element kalendarza każdego kibica. Nierzadko w koszyczku ze święconką lądował i klubowy szalik, bo zaraz po poświęceniu pokarmów udawano się na Cichą.

Wielkanoc wpisana jest mocno w dzieje naszego klubu. Do rangi symbolu może urosnąć fakt, że organizacyjne spotkanie, na którym podjęto decyzję o powołaniu klubu miało miejsce w Wielką Sobotę 3 kwietnia 1920 roku. Na tym zebraniu założyciele klubu Teofil Paczyński, Edward Supernok, bracia Bartoszkowie i Bernard Skop zadecydowali powołać klub w Hajdukach. Zebranie założycielskie zwołano na 20 kwietnia, ale decyzja została już podjęta.

Warto pamiętać, że dawniej dniem meczowym była z reguły niedziela. Mecze rozgrywane przez Niebieskich w okresie świątecznym już od lat dwudziestych były regułą. W czasach, gdy piłkarze pracowali zawodowo każdy wolny dzień stanowił okazję do rozegrania meczu. Często właśnie w okresie wielkanocnym czy z okazji Zielonych Świątek kontraktowano mecze towarzyskie z atrakcyjnymi rywalami.

Jedno z pierwszych dobrze udokumentowanych wielkanocnych wydarzeń w annałach Ruchu to wielkanocny turniej organizowany W Bielsku. Rywalem Ruchu były żydowski klub Hakoah Bielsko i Biała Lipnik. Z pierwszymi przegrali Niebiescy 0:1, drugich pokonał 3:0 . Ruch ostatecznie zajął 3 miejsce w turnieju. Skarbnik klubu podsumował wyjazd jako przynoszący

„skutek bardzo dobry, jak fizyczny finansowy i moralny”

Niezwykle intensywne święta mieli piłkarze Ruchu w 1928 roku, kiedy z uwagi na możliwości finansowe rozegrali dwa wyjazdowe ligowe mecze w Łodzi w pierwsze i drugie święto Wielkanocy najpierw remisując z Klubem Turystów 0:0 a w śmigus dyngus zlali ŁKS 2:1.

W 1937 roku rozegrano towarzyskie spotkanie z Nemzetti, udokumentowane pomnikowym zdjęciem naszej wspaniałej drużyny.

W 1951 właśnie w Wielkanoc meczem z LZS Grzybowice (5:2) rozpoczęła się droga Niebieskich do zdobycia Pucharu Polski, który w tamtym dziwnym sezonie oznaczał także mistrzostwo Polski

W kalendarzu jest sporo meczów rozgrywanych w wielką sobotę. W 1975 wygraliśmy z Wisłą Kraków 3:2, rok później zremisowaliśmy 1:1 z Polonią Bytom, w 1980 zostaliśmy pokonani przez ŁKS… Wszyscy pamiętamy wspaniałą sobotę wielkanocną w Rzeszowie, która otwarła nam drogę do awansu do I ligi.

Jutro zapisana zostanie kolejna strona naszej historii. Nikomu nie trzeba tłumaczyć w jak trudnej sytuacji znajduje się nasz klub i jak niezwykle ważne mogą okazać się punkty, które są do podniesienia z boiska w Częstochowie.

Życzymy więc wszystkim Niebieskim (w tym i samym sobie) prawdziwie Wielkiej Soboty, która da nadzieje na kolejne zbliżające się ważne wydarzenia dla Ruchu.

Hymny Ruchu

Lata 1922-1948 tytuł „PIŁKA NOŻNA”

Hymn Ruchu Wielkie Hajduki, autor słów nieznany. Po raz pierwszy wspomniano o tym hymnie podczas Walnego Zebrania członków klubu w 1924 roku.

Piłka nożna to jest bardzo ładny sport,

którego używać można.

Dlatego my w Wielkich Hajdukach,

założyli Towarzystwo Ruch.

Ta nasza młodzież̇ dążyć ma, dążyć ma,

Do sportu, sportu polskiego (Do mistrza, mistrza polskiego) x2

Lata 1949-1978 tytuł „NAS 11 A WAS TYSIĄCE”

Hymn Ruchu Chorzów, autor słów nieznany. Wykonywana po raz pierwszy przez piłkarzy Niebieskich w 1949 roku na obozie w Karpaczu. Wg relacji Augustyna Bujaka w napisaniu tej pieśni pomógł chórek Rewelersów (który nie wiadomo – do najpopularniejszych należeli Chór Dana, Chór Eryana i Chór Juranda).

„Nas jedenastu, a Was tysiące, jedna łączy myśl.
Podczas zabawy czy na boisku, ta jedna tylko myśl.
Niech żyje nam! Niech rozwija się klub, w którym każdy zuch!
To Ruch, nasz Ruch, to KS Ruch!

Niech strzela bramki, jak się tylko da.
Niech każdy jej bojowość zna.
Niechaj zwycięstwem wszyscy jej cieszymy się.
Nucimy piosnkę tę!

Bomba i Gebur, Wyrobek w bramce bronią się jak lwy.
Suszczyk, Cebula też ich wspomogą, a może Jacek też.
Atak zaś rwie! Jaki się spytacie, ależ każdy wie!
Że Ruch, nasz Ruch, to KS Ruch!

Niech Cieślik, Alszer, Tim czy Breiter też
pociągną to, na pewno wiesz,
że bramka będzie. Chór kibiców krzyczy fol.
Kubicki strzela – gol!”

1979 – nadal, tytuł „RUCHU CHORZÓW”

Słowa tej piosenki ukazały się 12 maja 1979 roku w programie meczowym. Autor słów nieznany.

Cover tej piosenki wykonał zespół „Mniejsza o To”, a piosenka została odświeżona z okazji 75-lecia Ruchu Chorzów i wydana na kasecie magnetofonowej (CC).

Oryginał melodii pochodzi od czeskiej pieśni ludowej „Já jsem mladá vdova” wykonywanej przez· Artona – duo · Artona jazz orchestr/Antonín Drábek, data powstania 01.1933, data publikacji albumu: Historie psaná šelakem – Album Ultraphonu 4 – rok 1933 (wg innych źródeł 1935).

Program meczowy z 1979 roku

Ruchu nasz kochany,

ligowa drużyno,
Wszyscy Cię kochamy, chłopak wraz z dziewczyną.
Graj nam dobrze graj, jak za dawnych czasów,
kiedy wszyscy na boisku, wtórowali heja, heja, hej!

Hej Ruchu nasz, kochany nasz,
nie zawiedź nas, nigdy nie opuścimy Cię,
i pokaż wszystkim, że Cię stać,
zaufaj nam, nie będzie źle.

Niebiescy, Niebiescy, nasza to drużyna,
Górnicy, Hutnicy

Mecz się już zaczyna.
Wspólnymi siłami na pewno wygramy,
pomożemy Wam Niebiescy,
tym chorzowskim heja, heja, hej!

Hej Ruchu nasz, kochany nasz,
nie zawiedź nas, nigdy nie opuścimy Cię,
i pokaż wszystkim, że Cię stać,
Zaufaj nam, nie będzie źle (x2)

Ok 2010-2011 roku ówczesny zarząd klubu postanowił zmienić słowa tej piosenki, jednak tylko jedna zmiana zaistniała do dzisiejszych czasów.

Od 2018 roku dzięki staraniom osób prowadzących doping na stadionie piosenka jest odśpiewywana a capella przez kibiców z wersją z 2011 roku w stosunku do oryginału z 1979. Hymn śpiewany jest dwukrotnie podczas meczu. W trakcie wejścia zawodników na murawę oraz w 88 minucie spotkania.

Kibice Ruchu a capella

Ruchu nasz kochany, ligowa drużyno,
wszyscy Cię kochamy, chłopak wraz z dziewczyną.
Graj nam Ruchu graj, jak za dawnych czasów,
kiedy wszyscy na boisku, wtórowali heja, heja, hej!

Hej Ruchu nasz, kochany nasz,
nie zawiedź nas, nigdy nie opuścimy Cię,
i pokaż wszystkim, że Cię stać,
zaufaj nam, nie będzie źle.

Niebiescy, Niebiescy, nasza to drużyna,
górnicy, hutnicy mecz się już zaczyna.
Wspólnymi siłami na pewno wygramy,
pomożemy Wam Niebiescy,
tym chorzowskim heja, heja, hej!

Hej Ruchu nasz, kochany nasz,
nie zawiedź nas, nigdy nie opuścimy Cię,
i pokaż wszystkim, że Cię stać,
zaufaj nam, nie będzie źle.

Autor: Grzegorz Joszko

„Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna jest sprawą życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że to coś o wiele ważniejszego.”

Nie ma piłki nożnej bez kibiców i kibiców bez piłki nożnej. W czasie, gdy  w sobotę w radlińskiej hali odbywał się 24 turniej im. Remigiusza Thiema, do zgromadzonych kibiców dotarła bardzo smutna informacja, że zmarł Pan Wiktor Nowak popularny „Iciu” – wierny kibic Ruchu z Piekar Śląskich. Pan „Iciu” mimo swojego wieku (8 stycznia skończył 79 lat) zaliczył w rundzie jesiennej wszystkie wyjazdy, pokazując kilku pokoleniom młodszych kibiców, że na fanatyzm nie ma leku, a wspieranie swojej ukochanej drużyny to prawdziwe piękny obowiązek, a zarazem przywilej niezależnie od miejsca, gdzie akurat ona gra. Bez wątpienia umieszczony w tytule cytat słynnego Billa Shankly nie jest przypadkowy w odniesieniu do osoby Pana Wiktora, który był człowiekiem po uszy zakochanym w futbolu. W jego sercu było miejsce dla dwóch Klubów: Orkanu Dąbrówka Wielka i chorzowskiego Ruchu. Swoją miłość do tych zespołów udowadniał wspierając ich czy to na meczach u siebie, czy na wyjazdach. W przypadku drużyny Orkanu zdarzało się, że był czasem jedynym kibicem, który podróżował wraz z drużyną na mecze wyjazdowe. To właśnie z klubem z Dąbrówki Wielkiej był związany całe życie najpierw jako zawodnik, potem długoletni trener młodzieży. Od 1989 roku był również sędzią piłkarskim podokręgu Bytom. Gdy nie grały jego ukochane drużyny wsiadał w autobus czy pociąg i podróżował po Śląsku i nie tylko, by zobaczyć na żywo kawałek dobrej piłki. Każdy kto miał okazję go poznać, wie jak sympatycznym był człowiekiem i że o futbolu mógł dyskutować bez końca. Jeszcze na początku stycznia obserwował na żywo sparing  Ruchu z Polonią Bytom, gdzie zapytany przez Asceto czy będzie na meczu z Legią tylko się uśmiechnął mówiąc, że może nie być tylko w jednym przypadku, jeżeli zostanie wezwany tam z góry… Tak się niestety stało w ubiegłą sobotę. „Iciu” zmarł wybierając się na sparingowy mecz swojego Orkanu z Wawelem Wirek. Niestety nie doczekał żeby spełniło się jego największe marzenie, którym było zobaczyć jeszcze Ruch na nowym stadionie. Odszedł niepodziewanie pogrążając w smutku całą „niebieską” społeczność. „Iciu” kibicuj tam dobrze z góry, tu na ziemi będzie nam Ciebie brakowało…

Pan Wiktor w „Sercu Łodzi” przed odwołanym meczem z Widzewem.

WIKTOR „ICIU” NOWAK

08.01.1945 – 03.02.2024

ADLERY DLA HISTORYKÓW

Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości. Ten szacunek do przeszłości Ruchu ma również dziś Wasze twarze.”

Te piękne słowa, w połączeniu ze słynnym cytatem marszałka Piłsudskiego, znalazły się między innymi na pamiątkowych dyplomach, jakie otrzymaliśmy podczas tegorocznej wigilii klubowej, która odbyła się się na Stadionie Śląskim w miniony piątek. Zorganizowana z rozmachem, na bardzo wysokim poziomie, w pięknej oprawie muzycznej w obecności wielu gwiazd sprzed lat, ludzi polityki, lokalnego biznesu i kibiców. To właśnie podczas tej uroczystości zostaliśmy wyróżnieni nagrodą honorową w postaci symbolicznego „Adlera” za trud włożony w stworzenie I tomu „Historii Ruchu Chorzów”. Tym większe było to dla nas wyróżnienie, że owe statuetki wręczyli nam byli zawodnicy chorzowskiej drużyny i wielokrotni mistrzowie Polski: Jan Rudnow, Henryk Pietrek, Jan Beniger, Piotra Czaja, Józef Bon i Albin Wira. Dla porządku przypomnę, że odznaczeni zostali Tomasz Buja, Andrzej Godoj, Grzegorz Joszko, Grzegorz Kopaczewski (nieobecny na uroczystości), Piotr Kowalik, Michał Lakwa i Damian Sifczyk. Niewiele jest w Polsce klubów, które mogą pochwalić się tak długą, piękną a jednocześnie zagmatwaną historią. Możliwość cofnięcia się do jej początków i zajrzenia do dokumentów ojców założycieli naszego Klubu była dla nas niesamowitą przygodą, którą pragniemy kontynuować również w przyszłości. Najlepszym podsumowaniem tego wspaniałego dla nas wieczoru niech będą słowa Andrzeja Godoja – jednego z założycieli naszej grupy: Z ogromnym zaskoczeniem i sporym wzruszeniem przyjęliśmy Adlery, którymi klub zdecydował się uhonorować naszą pracą nad pierwszym tomem dziejów Ruchu Chorzów. Chwila, w której Niebieskie Legendy gratulowały nam wykonanej pracy, to niezapomniany moment docenienia naszych starań. Pozostanie on w pamięci każdego z nas do końca życia. Jednocześnie przypomina jak ogromnym kapitałem zaufania obdarzyła nas Niebieska Społeczność. Obiecujemy nie zawieść, bo wiemy, że wspaniała historia naszego klubu jest nienaruszalnym fundamentem, na którym może dalej postępować odbudowa naszego kochanego Ruchu.

Foto Marcin Bulanda / PressFocus

 

O tym, co teraz i o tym, co będzie

Kiedyś ładnych kilka lat temu rozmawialiśmy ze znanym dziennikarzem, który miał do czynienia z wieloma kibicami różnych drużyn ze względu na pracę jaką wykonywał. Kiedy zapytaliśmy, co sądzi o nas, o kibicach Ruchu powiedział:

Jedyni w swoim rodzaju.

Czemu zapytaliśmy?

Nikt tak nie marudzi jak oni, Smerf Maruda to się przy nich kryje. Ruch wygrywa czy przegrywa – nie ważne, zawsze znajdą coś do czego można się przypie*dolić.

Jak tak spoglądamy na ostatnie wpisy różnych osób, którzy mienią się kibicami Ruchu od razu nam się przypomniała ta rozmowa, ale też mamy wrażenie, że jak to ktoś ładnie napisał, kibice mają krótką pamięć, wytarły im ją awanse, no bo przecież nie 3 liga po powrocie po bojkocie. Niektórzy mamy wrażenie tylko czekają, żeby coś się nie udało, żeby móc się wypowiedzieć.

Wywalmy Siemianowskiego, Stokłosę i Godzińskiego, potem wywalmy Wosia i Kołodziejczyka, potem wywalmy wielką dziurę w ścianie.

To nie nasza propozycja, ale bardzo nam się spodobała, jak już wywalimy wszystkich, bo przecież wiadomo, że te Smerfy Marudy nie wezmą na siebie takich obowiązków, bo jednak rzeczywistość różni się od świata klawiatury. To na prezesa niech wróci Smagorowicz albo Paterman, ewentualnie niech to będzie jakiś były pracownik miejskich spółek. Na wiceprezesa niech wróci Mosór, na dyrektora sportowego Mandla, na rzecznika prasowego Jajszczok.

Kibice Ruchu na trybunach zawsze surowo oceniali poczynania swoich pupili, czy to był rok 1934, 1974 czy 1989. To taka tradycja, że byli wymagający. Przetrwaliśmy najgorsze w ponad 100-letniej historii i mamy o tym nie pamiętać? Rozróżniajmy „bycie wymagającym” od „przypie*dalania się do wszystkiego”.

Drogi Zarządzie Ruchu, nie popełnia błędów, kto to nic nie robi. Niech Wam nie przyjdzie do głowy pomyśleć, że Wasza rola się skończyła. Mamy do Was pełne zaufanie. Nie przejmujcie się hejtem osób. Wiemy, że nie jest to przyjemne, wiemy, że to boli, ale przeżyliśmy i przeżyjemy, a błędy są po to, żeby się ich nauczyć, aby w przyszłości się nie powtarzały.

Autor: Grzegorz Joszko

Premiera Historii Ruchu

12 listopada w Siemianowickim Centrum Kultury – Park Tradycji odbyła się premiera czwartej części pierwszego tomu monumentalnej „Historii Ruchu Chorzów”.

Opracowana przez Grupę Historyczną Stowarzyszenia Kibiców „Wielki Ruch” czteroczęściowa monografia przedwojennego Ruchu Wielkie Hajduki/Chorzów na blisko dwóch tysiącach stron snuje opowieść o dziejach jednego z górnośląskich fenomenów, klubu będącego symbolem polskiej i górnośląskiej piłki. Czwarta część monografii, obejmująca lata 1936-1939, przynosi informacje nie tylko o piłce nożnej i ludziach tworzących jej fascynujący spektakl, ale roztacza przed czytelnikami szeroką perspektywę Europy, Polski i Śląska osuwających się w otchłań totalitaryzmów i zbliżającej się wojennej katastrofy. Autorzy książki nie tylko omawiają poszczególne rozgrywki ligowe, towarzyskie, międzyregionalne i międzynarodowe w jakich występował Ruch i jego piłkarze, ale także wyjaśniają funkcjonowanie klubu w realiach polityczno-gospodarczych, nierzadko po raz pierwszy podają prawdziwe dane biograficzne piłkarzy, opisują skandale i sensacje piłkarskie jakimi żyła prasa lat 30-tych. Książka jest przebogata w materiał ikonograficzny. Blisko 290 fotografii, skanów i rycin pozwala lepiej wczuć się w opisywane wydarzenia i poznać, gwałtownie przerwaną we wrześniu 1939 roku złotą erę Ruchu.

Ponad 150 osób zdecydowało się spotkać w niedzielne popołudnie z autorami cyklu książek o przedwojennym Ruchu i przez blisko dwie godziny słuchać opowieści z bezpowrotnie minionej epoki. Niepowtarzalny klimat spotkania był także efektem muzycznych przerywników wirtuozersko zapewnionych przez Dorotę Banaś i Maciej Trzaska.

Po części oficjalnej zebrani przenieśli się w kuluary, gdzie autorzy podpisywali książki i odpowiadali na liczne pytania zebranych. Doskonałą atmosferę zasilał fenomenalny catering przygotowany przez „Szaloną krówkę”, „Karcmę pod Strzechą” i „Catering Blochel” Świerklaniec.

Specjalne, wyjątkowe podziękowania należą się Siemianowicom, Niebieskim Siemianowicom!

Dla premiery książki udostępniono nam postindustrialny obiekt byłej maszynowni szybu „Krystyn” dawnej kopalni „Michał”. Pomnik przemysłowej tradycji służący mieszkańcom jako przestrzeń ekspozycyjna i doskonała sala widowiskowa, mogąca pomieścić 160 osób pokazała cały ogromny potencjał tego miejsca. Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce dla dyskusji o Śląsku.

Nawet najlepszy obiekt bez ludzi jest martwy. Siemianowicki obiekt ożywiają wspaniali zaangażowani ludzie. Życzliwość, profesjonalizm, chęć stałej pomocy ze strony pracowników Parku Tradycji – Siemianowickie Centrum Kultury to dla nas coś czego nie możemy pominąć i nigdy nie zapomnimy. Dziękujemy!

Serdecznie dziękujemy władzom Miasta Siemianowice za umożliwienie nam zorganizowania uroczystej premiery w Parku Tradycji.

Książka dostępna jest wyłącznie w oficjalnych punktach sprzedaży Ruchu Chorzów

Poniżej możecie zobaczyć galerię zdjęć z premiery autorstwa Marcina Zarychty.

 

Asiu – recenzja tej książki

Rzadko się zdarza, że osobiście poznało się głównego bohatera i autora tej książki.

Bardzo rzadko się zdarza, że jest się autorem książki czy wywiadu, którego fragmenty można przeczytać w tej książce.

Bardzo, bardzo rzadko się zdarza, że jedzie się do Francji, żeby porozmawiać z bohaterem tej książki i mieszka się w domu wynajętym od autorów książki o Lens, o których też jest mowa w tej książce.

Brzmi skomplikowanie? Nie. To tylko tak brzmi.

Znamy się z Pawełem Czado od momentu, kiedy zacząłem pisać bloga. Dzisiaj niektóre teksty możecie przeczytać na Historii Ruchu. Jest mi niezmiernie miło, że znalazłem swoje nazwisko w książce o Joachimie Marxie, nie żeby moje ego zostało szczególnie połechtane, tylko, że rzetelność Pawła nie zapomniała o mojej osobie i mojej książce „Niebieskie Majstry”. Dziękuję.

Książka „Asiu” jest podzielona na różne etapy życia Marxa: Sośnicę, Warszawę, Chorzów i Lens. Na kolejnych stronach płynie się jak po powieści, autor buduje napięcie, przedstawia postacie, głównych bohaterów, wydarzenia i bramki. Wielu bohaterów umiera. Tak naturalnie oczywiście. Czyta się znakomicie. Nie tylko dlatego, że „pióro” Pawła Czado jest wyrafinowanie lekkie, ale również dlatego, że jego rozmówca tytułowy „Asiu” to postać niezwykła, z którą rozmowa to prawdziwa podróż. Po czasach, ludziach, miastach i pięknych golach.

Zdjęcie: Okładka książki „Asiu”

Mimo, że urodziłem się w latach 70. to jednak wiele historii jest tak bliskich mojemu ciału, że momentami miałem gęsią skórkę.

Nie wiem czemu, ale mam ochotę odwiedzić Sośnicę, Chorzów znam jak własną kieszeń. W Lens byłem. W Sośnicy nigdy. Czy warto przeczytać biografię Marxa. Warto. Warto zdecydowanie.

Zdjęcie: Rozmowa dla Ruch TV w czerwcu 2022 z Marxem

Autor: Grzegorz Joszko

Medale Komisji Edukacji Narodowej

W sobotę 14 października obchodzimy Dzień Nauczyciela, a właściwie Święto Edukacji Narodowej. Z tej okazji uczniowie składają swoim wychowawcom i ulubionym nauczycielom życzenia wyrażające podziękowanie za trud i serce włożone w pracę, a nieco starsi wspominają swoich pedagogów, których mieli okazję spotkać w swoim życiu. W tym dniu również dołączamy się do życzeń, a przy okazji chcielibyśmy poinformować, iż piątka autorów cyklu książek Historia Ruchu Chorzów została uhonorowana w dniu wczorajszym Medalem Komisji Edukacji Narodowej. Tomasz Buja, Andrzej Godoj, Grzegorz Joszko, Piotr Kowalik oraz Damian Sifczyk otrzymali powyższe odznaczenie za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania. Wielkie gratulacje i życzymy dalszych kolejnych sukcesów.
PS. 12 listopada premiera IV części Historii Ruchu…, ale to już pewnie wiecie