1963

Unia razy dwa

Drużyna Ruchu miała setki różnych przeciwników. W historii występów jedna z drużyn nigdy jednak w Chorzowie nie przegrała. A na dodatek zespół ten dwukrotnie doprowadził do sytuacji, że drużyna „Niebieskich” zaliczyła dno tabeli.

Sport w Raciborzu ma wspaniałe tradycje piłkarskie. Już w 1903 roku powstał w tym mieście jeden z pierwszych klubów piłkarskich na Górnym Śląsku SV Ratibor 03. W latach 50. na mapie juniorskiej piłki nożnej pojawiała się drużyna Unii Racibórz. Klub ten dwukrotnie zdobywał tytuły mistrzostwa Polski juniorów (w 1954 i 1956 roku). W 1963 roku drużyna awansowała do ekstraklasy (ówczesnej 1 ligi) i grała w niej przez dwa sezony: 1963/1964 oraz 1964/1965. W obu sezonach Unia Racibórz spotkała się z chorzowskim Ruchem.

Pierwszy mecz odbył się 17 sierpnia 1963 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Na trybunach giganta zebrało się tylko 15 tysięcy kibiców. Była to druga kolejka ligowa. Ruch przegrał ten mecz 4:3. Prasa napisała:

I oto lekceważona Unia pokazała Ruchowi, gdzie raki zimują. W 72 minucie spotkania wynik brzmiał 4:0 dla gości. Był to w dodatku rezultat, który wiernie oddawał dotychczasowy układ sił i przebieg spotkania.

To nie był najlepszy występ chorzowskiej jedenastki. Sprawozdawca oddał na papierze, to co rzeczywiście widział na boisku, wymieniał po kolei każdego piłkarza wymierzając mu siarczysty policzek.

O obrońcy dziennikarz napisał: Otrzymał on notę 0, ale gdyby istniały minusy, dostałby minus 5.

O bramkarzu zaś: Raził niepewnością przy każdej interwencji.

O pozostałych piłkarzach Ruchu: Cała reszta prześcigała się w błędach i nieudolności.

Kiedyś nazywano to krytyką, dzisiaj to niedopuszczalny „hejt”. Niestety, ale w dzisiejszych czasach niektórzy nie rozróżniają jednego od drugiego. To był dobry mecz w wykonaniu piłkarzy Unii. Piłkarze z Raciborza nie przestraszyli się ani dużego stadionu, ani kibiców, ani utytułowanego przeciwnika. Grali swoje. Kibice Ruchu stracili cierpliwość i wygwizdali swoich piłkarzy, którzy w końcu zabrali się do gry, strzelili trzy bramki w ciągu 15 bramek, ale na remis nie starczyło już czasu. Ruch wylądował na ostatnim miejscu w tabeli, w dwóch meczach stracił 8 bramek.

Rok później, w środę 2 września 1964 roku odbył się drugi mecz pomiędzy Unią Racibórz i Ruchem Chorzów. Choć była to 5 kolejka ligowa, to cierpliwość chorzowskich kibiców była już na wyczerpaniu. I tym razem drużyna raciborskiej Unii złoiła skórę piłkarzom Ruchu. Mecz odbył się na stadionie przy ulicy Cichej przy dokładnie takiej samej liczbie 15 tysięcy widzów, jak rok wcześniej. Prasa mecz okrasiła takim tytułem:

I o meczu napisała:

Sympatycy drużyny chorzowskiej byli przekonani, że Ruch przypomni sobie wreszcie dawne, dobre czasy i zacznie wygrywać (…) Chorzowianie spisują się nadal tak nieudolnie, że sami ułatwiają przeciwnikowi zadanie (…) Cóż z tego, że pokonani przeważali, że okresami oblegali bramkę Unii, kiedy piłkę zamiast do przodu podawano do tyłu i gubiono się w nadmiarze krótkich, niecelnych podań.

To był kolejny fatalny występ chorzowskiego zespołu, napastnik Unii Urbas dwukrotnie zdobył bramki przy asyście obrońców Ruchu. Rozmiary porażki zmniejszył niedawno obchodzący 80 urodziny Bernard Bem. Drużyna Niebieskich w tym meczu miała niezliczoną liczbę rzutów rożnych, z których nie stworzono jednak nawet pół sytuacji bramkowej. Po tym spotkaniu Ruch wylądował na ostatnim miejscu w tabeli. Władysław Siech ówczesny trener Unii pytał na łamach prasy:

Nikt chyba nie powie, że wygraliśmy z Ruchem niezasłużenie? (…)

Dziennikarz jednak sukces Unii widział zupełnie inaczej:

Wygrać wczoraj z Ruchem nie było wczoraj trudno. Chorzowianie byli fatalnie dysponowani, nie mieli jednej formacji, która reprezentowałaby chociaż poprawność. Widzieliśmy ostatnio więcej złych meczów Ruchu, niż dobrych.

Chorzowianie ponownie wylądowali na ostatnim miejscu w tabeli, choć na koniec sezonu znalazła się tam Unia Racibórz, która spadła z ligi. Czasami warto z osądami formy drużyny poczekać na koniec sezonu, ale trzeba pamiętać, że kibic Ruchu jest niecierpliwy, to nie wynika z cech charakteru, tylko pamięci o wielkości tego klubu. Ruch to nie jest zespół skazany na przeciętność. Niestety im więcej przeciętności, tym wiara w lepsze jutro umiera w nas z każdym dniem…

Inną drużyną, z którą Ruch nigdy nie wygrał na swoim stadionie w meczu ligowym był 1.FC Katowice, ale problem w tym, że to nie do końca prawda, bo po pierwsze obie drużyny grały ze sobą oficjalne spotkania przed powstaniem ligi (rok 1927), a po drugie drużyna Ruchu od 1927 roku nie zagrała ani razu w spotkaniu ligowym na swoim boisku z katowickim zespołem.

Autor: Grzegorz Joszko