Druga część tuż tuż

U nos w doma zawsze obchodzone było Dzieciątko a nie ruby facet z wielką brodą, ale idąc za trendem fajny dzień szczególnie dla dzieci. Dwa razy geszynki w jednym miesiącu, przyjemne.

My to jednak o tym, co wybrać se pod kristbaum, jest kilka zajefajnych rzeczy w katalogu, który możecie zobaczyć tutaj, ale nasza propozycja jest tylko jedna – druga część zeszłorocznej historii o Ruchu Chorzów, którą w punktach klubowych znajdziecie od 14 grudnia, a w przedsprzedaży możecie kupić od razu – tutaj.

To pozycja obowiązkowa. Każdy kibic musi ją mieć. I zostawcie miejsce na półce, bo do nas, do korekty trafiła część 3 🙂

Nadchodzi cześć 2

Kibic Ruchu musi czuć powody do zadowolenia. W ujęciu globalnym, rzecz prosta – istniejemy, żyjemy i nie dajemy o sobie nikomu zapomnieć. Ilość projektów, akcji inicjowanych przez kibiców jest tak duża, że kibic który na co dzień tym nie żyje może się w tym wszystkim pogubić.

Obok różnych projektów realizowanych przez kibiców są też wydarzenia szczególne dla miłośników historii. Oto nadchodzi jedno z nich. Możemy już oficjalnie poinformować, że 14 grudnia 2021 roku będzie miała premiera książki „Historia Ruchu Chorzów” Tom I. Cześć 2, lata 1930-1933. Autorami drugiej części są: Tomasz Buja, Andrzej Godoj, Piotr Kowalik i Damian Sifczyk.

Będzie co czytać. Ponad 500 stron, ponad 200 zdjęć i grafik. W następnych dniach i tygodniach będziemy informować o szczegółach tej pozycji. O partnerach, przyjaciołach i o procesie powstawania książki. O tym co się zmieniło i o tym, co pozostało.

Ruch w Lublinie

Jeśli zastanawiacie się, kiedy „Niebiescy” pojawili się po raz pierwszy w tym mieście – to spieszymy z odpowiedzią. Było to w 1922 roku, a pierwszym przeciwnikiem była drużyna WKS Lublin. Decyzja o powołaniu klubu wojskowego w Lublinie wynikała z instrukcji o prowadzeniu pracy sportowej w wojsku, wydanej przez Ministra Spraw Wojskowych gen. porucznika Kazimierza Sosnkowskiego.

Mecz odbył się w ramach zmagań rozgrywek o mistrzostwo Polski. W pierwszym spotkaniu w Wielkich Hajdukach Ruch przegrał 1:3, w rewanżu Lublinianie zaprosili do siebie Hajduczan na swój koszt.

23 września 1922 roku obie drużyny stanęły naprzeciw siebie na boisku usytuowanym przy ówczesnej ul. Lipowej 7. Jak informowała prasa lwowska: boisko przedstawiało jedną wielką kałużę błota. Ruch pokonał WKS 3:2 i było to pierwsze zwycięstwo w historii zmagań klubu o mistrzostwo Polski.

Dzień później na tym samym boisku Ruch rozegrał zawody towarzyskie z Lublinianką również wygrywając, tym razem 2:0.

Pierwsza wizyta Ruchu w Lublinie była bardzo przyjemna. Szkoda, że nie zachowały się żadne zdjęcia z tego pobytu, poza ulotką/plakatem, który reklamował te zawody.

Finał Stulatków

Teraz czas na pucharowy deser.

Katowicka „Polonia” w 1930 roku opublikowała listę 116 klubów, które powstały w 1920 roku. Poniżej możecie zobaczyć nazwy klubów, charakterystyczne dla aktywności fizycznej lub nawiązujących do Polski.

Kilka z tych drużyn zdążyło zmieniło jeszcze swoje nazwy, doszły też nowe. A po 1922 zdecydowana większość z nich przestała istnieć. Część z nich nie przetrwało zawieruchy wojennej i komunistycznej. Te kluby, które pozostały na mapie futbolowej stanęły w szranki turnieju zorganizowanego przez Śląski Związek Piłki Nożnej.

W środę 16 czerwca odbędzie się finał „Pucharu 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej”, naprzeciw siebie staną Ruch Chorzów oraz Ruch Radzionków.

Nie umniejszajmy rangi tego wydarzenia. Potraktujmy je prestiżowo. To taki dodatek do awansu w tym sezonie. Drugiej szansy na wygranie tego turnieju nie będziemy mieć. Dla wielu kibiców może to być pierwsza okazja do zobaczenia, jak piłkarze Niebieskich dźwigają puchar do góry…

Wieści z pola boju

Jak donoszą nasze zaufane źródła prace nad kolejną częścią książki o historii Ruchu Chorzów idą pełną parą. Palce palą się od pisania. Autorzy kolejnej części zapowiadają, że historie i zdarzenia z życia niebieskiej drużyny lat 30. to będzie opowieść pełna niespodzianek. Wiemy, że czekacie, ale… obfitość danych z okresu 1930-1939 jest tak duża, że podjęta została decyzja o rozszerzeniu tomu I na kolejne części, bo pominięcie czegokolwiek na potrzeby zmieszczenia się w objętości stron jest bezcelowe. Ile wyjdzie części z tego okresu? Dwie, może trzy. Nie więcej. Może.

Planowo materiał z całego okresu przedwojennego będzie zakończony, jak autorzy uznają, że jest zakończony i gotowy do publikacji. Dlatego jakiekolwiek rozważania dotyczące terminu wydania na dzisiaj nie mają większego sensu.

Czekacie?

Pocztówka z Sellin

Sellin to miejscowość na niemieckiej wyspie Rugia położonej nad Morzem Bałtyckim. Kurort słynie z pięknego mola z domem pomostowym i salą koncertową o długości ponad 500 metrów (z niemieckiego – Seebrücke Sellin). Molo powstało na początku XX wieku. Budynki zostały odrestaurowane w latach 90. Nie naszą rolą jest reklamowanie tego miejsca. A wspominamy o nim z innego powodu.

Jak pewnie pamiętacie w odnalezionych archiwach klubowych znajduje się cała masa różnych artefaktów. Jedną z najcenniejszych pamiątek są kartki pocztowe. Kartki mają niezwykłą wartość historii Ruchu. Piłkarze będąc na wyjazdach przesyłali pozdrowienia do klubu. Tradycją było, że każdy z nich podpisywał się osobiście. Najstarsze kartki pocztowe pochodzą z lat 20. ubiegłego wieku. Kolejne dekady i kartki wysyłane z różnych części Polski i Europy. W sumie zachowało się ich kilka.

Najstarsza kartka pocztowa będąca w archiwum pochodzi z 16 czerwca 1923 roku. Została nadana z Sellin, jej adresatem był Józef Wieczorek, który z Ruchem związany był przez większość swojego życia. Treść kartki jest prywatna, dlatego też nie będziemy jej wam przedstawiać. Czy ta kartka zapoczątkowała tradycję wysyłania pozdrowień do Wielkich Hajduk, a później Chorzowa? Nie mamy pojęcia.

Zdjęcie: Kartka pocztowa z Sellin

Jedno jest pewne – te pocztówki to historia z dużym „R” w środku. Miejmy nadzieję, że kiedyś w niedalekiej przyszłości powstanie muzeum Ruchu, bo to jedyne miejsce na właściwe eksponowanie takich pamiątek.

Litery alfabetu

15 marca 1953 roku zadebiutowało po raz pierwszy trio Alszer, Breiter, Cieślik. Mówiono i pisano o nich A-B-C, od pierwszych liter nazwisk napastników.

Zdjęcie: A-B-C. Od lewej Breiter, Cieślik, Alszer w karykaturze 

Bardziej niż na boisku słynne A-B-C zaistniało w świadomości kibiców Ruchu. Przecież tych trzech napastników w sezonie mistrzowskim w 1953 roku zagrało wspólnie tylko 5 meczów. W kolejnych dwóch sezonach po osiem spotkań. Niewiele. Powodów zakończenia A-B-C należy szukać przede wszystkim w ciągłych kontuzjach Breitera.

Kiedy jednak tercet Alszer – Breiter – Cieślik grał razem był prawdziwym postrachem bramkarzy drużyn przeciwnych. W pięciu meczach sezonu w 1953 roku zdobył wspólnie 14 z 15 bramek, które Ruch wówczas uzyskał. To wówczas ci piłkarze zaskarbili sobie popularność i nadano im przydomek „Trójka A-B-C Ruchu”.

Prasa lubiła skróty, przecież wcześniej używano tych liter dla ataku poznańskiego Lecha (Anioła – Białas – Czapczyk), którzy wspólnie grali w sezonach 1949-1950.

My inne skróty alfabetu widzimy tak:

W-P-W (Wodarz – Peterek – Wilimowski)

F-G-L (Faber – Gasz – Lerch)

F-G-H (Faber – Gomoluch – Herman)

K-M-B (Kopicera – Marx – Benigier)

M-B-M (Małnowicz – Benigier – Mikulski)

S-B-W (Szuster – Bąk – Warzycha)

Nagroda za sznupanie

Sznupanie w piwnicach ma sens, ale umówmy się, że ma to sens wówczas, kiedy dostajemy „cynk”, bez niego kopać mogemy do (bardzo długo)…

W tym wszystkim ważna jest też chęć. Pokazanie, że pamięć o wydarzeniach i ludziach da się uratować od zapomnienia. Czemu o tym wspominamy, bo:

Z wielką przyjemnością informujemy, że książka „Historia Ruchu. Lata 1920-1929. Tom I cz.1” została wybrana książką roku. Dziękujemy czytelnikom za oddane głosy.

Gratuluję wszystkim, którzy w nawet najmniejszym stopniu dołożyli cegiełkę do powstania tej książki. Bez sznupania i chęci nigdy by nie powstała. Gratuluję Andrzejowi, Damianowi i Piotrowi, którzy minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące swojej pracy poświęcili na jej powstanie.

Bo pamiętajcie wszyscy: MY SOM RUCH!

Mam 3 lata

Dzisiaj inaczej niż zwykle, bo też nie zawsze jest taka okazja. Dokładnie 3 lata temu zadebiutowała moja pierwsza książka o Ruchu Chorzów pt. „Niebieskie Majstry”. Z perspektywy tego czasu było to fantastyczne przetarcie przed kolejnymi projektami związanymi z historią Niebieskich. Z dobrych wieści – ciągle można ją kupić w punktach Ruchu. Złe wieści są takie, że książki pozostało mniej niż 100 sztuk i nie będzie dodruku. Książka miała różny odbiór. Dobry i zły. Jednym się podobała, innym nie. Ale jej cel był zupełnie inny. I moim zdaniem cel został w pełni osiągnięty.

Zdjęcie: Premiera książki 30.01.2018r. (foto: Tomek Stefanik)

Marzeniem byłoby dopisać kolejny rozdział. Mój bardzo dobry kolega, kibic Ruchu powiedział mi po premierze, że mój największy błąd w tej książce to tytuł 14. rozdziału. Jak spełni się marzenie, to zmienię tytuł – obiecuję!

 

Z Niebieskim pozdrowieniem,

Grzegorz Joszko

Wracamy na „Hasiok”

O historii pierwszego mistrzowskiego boiska Ruchu przeczytacie w książce o „Historii Ruchu Chorzów”. Można się zastanawiać, co się działo z tym miejscem po otwarciu nowego stadionu Niebieskich, ale o tym przeczytacie w drugiej części Historii (…).

My tym razem przy przedpołudniowej kawie oglądamy zdjęcie zrobione w 1960 roku w miejscu, gdzie znajdowało się boisko na Kalinie. Popularny „hasiok” w 1949 roku został zastąpiony pracowniczymi ogródkami działkowymi Huty Polska. I mamy nadzieję, że raczej rosły tam kwiatki niż marchewka czy pietruszka, bo ziemia znajdująca się w tym miejscu pewnie na długie lata nasiąknęła słynnym boiskowym popiołem zmieszanym z potem grających tam piłkarzy. Z drugiej strony ciekawe czy dzisiejsi właściciele ogródków mają świadomość, że w tym miejscu znajdowało się boisko Ruchu. Dzisiaj to „Rodzinne ogródki działkowe im. Kopalni Polska” czyli jednak pamięcią sięgają do początków ich założenia w latach 40.

Idea „działkowców” pojawiła się jednak dużo wcześniej, bo już w XIX wieku – jej twórcą był niemiecki lekarz Daniel Gottlob Moritz Schreber (stąd ogródki nazywano popularnie szreberowskimi/ schrebergarten). Pionierami tego ruchu na Górnym Śląsku byli działacze z Królewskiej Huty (dzisiaj Chorzów). Najstarsze, założone w 1905 r. i funkcjonujące do dzisiaj, to ogrody im. A. Czarneckiego.

Byliśmy parę lat temu na „Hasioku” na Kalinie i nie było czuć takiego klimatu jakbyśmy zwiedzali piękny historyczny zabytek. Ot fajne miejsce na relaks, wypoczynek, grilla i piwko. Ogródki działkowe. Taka jest ich funkcja i trudno wymagać, aby w powietrzu unosił się zapach piłki nożnej.

 

Autor: Grzegorz Joszko