HISTORIA CHORZOWSKICH „ŚWIECZEK”

Kiedy jakiś czas temu rozmawialiśmy w gronie znajomych, kibiców Ruchu o rychłej perspektywie budowy nowego stadionu przy Cichej, to padło wtedy takie zdanie, że chyba każdemu z nas łezka się w oku zakręci, gdy przyjdzie czas, by ściąć maszty oświetleniowej nazywane popularnie „świeczkami”. Nikt z nas wtedy nie brał jednak pod uwagę takich okoliczności, gdzie ścięcie „świeczek” nie będzie wcale zapowiedzią budowy nowego stadionu, a jedynie kolejnym powodem do wstydu dla nas kibiców, a przede wszystkim dla włodarzy miasta.

Pojawienie się sztucznego oświetlenia na stadionie przy ulicy Cichej nierozłącznie jest związane z postacią Ryszarda Trzcionki – prezesa wizjonera, dla którego nie było rzeczy niemożliwych.  27 stycznia 1967 roku z jego inicjatywy odbyło się spotkanie, podczas którego powołano zespół koordynacyjny, którego zadaniem było zainstalowanie sztucznego oświetlenia na stadionie Ruchu.   Na wzór Prezes Trzcionka upatrzył sobie podobno jupitery na obiekcie austriackim Linzu. Niejako potwierdzeniem tej tezy może być pocztówka z austriackim stadionem, na której znajdziemy charakterystyczne, podobne do chorzowskich maszty oświetleniowe.

Ryszard Trzcionka jako wiceminister przemysłu ciężkiego i dyrektor naczelnego Zjednoczenia Hutnictwa Żelaza i Stali posiadał wystarczającą wiedzę i dołożył wszystkich starań, by do produkcji masztów użyto najlepszej jakości stali, a prace były wykonane przez najlepszych fachowców w branży. Projekt oświetlenia został przygotowany przez krakowskie przedsiębiorstwo „Biprostal”, z którego usług można korzystać do dnia dzisiejszego. Za wykonanie masztów i ich montaż było odpowiedzialne Hutnicze Przedsiębiorstwo Remontowe z Katowic, a prace odbywały się pod nadzorem dyrektora Alfreda Zyski.

Ściany masztów zostały wykonane z blachy o grubości od 13,5 mm do 14,8 mm. W środku znajdowały się drabiny z włazami, do których przymocowane były kable elektryczne. Średnica masztów przy fundamencie wynosiła 1400 mm, zaś na ich szczycie 1800 mm. Jak wspomina Antoni Piechniczek świeczki wywoływały wśród piłkarzy wiele emocji jeszcze przed ich inauguracją: Pamiętam atmosferę nerwowego wyczekiwania. W czasie stawiania masztów normalnie trenowaliśmy na Cichej. Jednym okiem patrzyliśmy na piłkę, a drugim na wysokie wieże[1]. Stawianie 48 metrowych masztów na żelbetonowych fundamentach rozpoczęto przy Cichej w kwietniu 1968 roku, a już 1 września światła rozbłysły po raz pierwszy.

Nowe oświetlenie chorzowskiego stadionu. Foto: Zbiory Ruch Chorzów SA

Inauguracyjne spotkanie przy sztucznym oświetleniu zaplanowano na 31 października 1968 roku na godzinę 17:15, a przeciwnikiem drużyny Ruchu w towarzyskiej potyczce była kochłowicka Urania. Ruch, w obecności 5 tys. widzów wygrał 3-0, choć w opinii prasy zawiódł. Piłkarze… popsuli jednak uroczystość – zawodnicy „Ruchu” długo nie mogli sobie poradzić z lII-ligową „Uranią”. Dopiero w drugiej połowie, kiedy na boisko wszedł reprezentant Polski Rudnow, uzyskali przewagę i wygrali 3:0 (0:0). Bramki zdobyli: Bula – 2 i Biernacki – 1[2]. Mecz przeszedł właściwie bez echa w ówczesnej prasie, gdyż dzień wcześniej na Stadionie Śląskim w Chorzowie rozgrywane było spotkanie Polska – Irlandia, w którym wystąpił zresztą wspomniany wyżej Jan Rudnow, a w kolejnym dniu obchodzone było święto Wszystkich Świętych i prawie wszystkie dzienniki się nie ukazały. W dodatku podczas spotkania kadry zawału doznał sekretarz generalny Irlandzkiego Związku Piłki Nożnej i mimo reanimacji zmarł i temu wydarzeniu sportowa prasa również poświęciła sporo miejsca. Po Stadionie Śląskim, a także obiektach warszawskiej Legii i sosnowieckiego Zagłębia – Cicha stała się czwartym w Polsce stadionem ze sztucznym oświetleniem, którego moc wynosiła 400 luksów. W opinii Włodzimierza Storoniaka – polskiego sędziego międzynarodowego była to na tamte czasy jedna z najlepszych instalacji oświetleniowych jakie oglądał na stadionach.

Na ligowy debiut „świeczki” na Cichej czekały do 4 czerwca 1969 roku, kiedy to drużyna Ruchu podejmowała opolską Odrę. W obecności 25 tys. widzów Ruch wygrał 2-1 po golach Buli i Maszczyka. Trybuna Robotnicza napisała: Przy świetle wszystko jest bardziej widowiskowe, cóż dopiero – przy takim świetle, jakie zainstalowane zostało na stadionie Ruchu! Chorzowianie mają najlepsze oświetlenie w kraju, to fakt. Jasno jak w dzień! (…) Publiczność opuszczała stadion zadowolona. Była godzina 21:15. Mecze przy sztucznym świetle mają nieco teatralną oprawę i kończą się w porze… kończenia spektakli teatralnych[3].

Ostanie chwile masztu na sektorze 1. Foto: Asceto

Od samego początku charakterystyczne maszty oświetleniowe stały się jednym z symboli Ruchu i na ponad pół wieku wszyły się w krajobraz miejski, bez którego ciężko sobie wyobrazić panoramę Chorzowa. Maszty pod wpływem silnego wiatru, zgodnie z założeniami projektantów, zaczynają się majestatycznie kołysać, co budzi niepokój, zwłaszcza wśród tych którzy dopiero zaczynają swą przygodę z kibicowaniem na Cichej[4]. W 1998 roku „świeczki” przeszły sporą modernizację. Maszty zostały odmalowane, a przede wszystkim zostało zainstalowane nowe oświetlenie o mocy 1625 luksów, które swój debiut zaliczyło podczas finałowego meczu Pucharu Intertoto z włoską Bologną 25 sierpnia, w którym to Ruch przegrał 0-2. Z czasem reflektory przy Cichej, podążając za ciągle rosnącymi wymogami stacji telewizyjnych, uzyskały moc 1760 luksów.

Rozbiórka jednego z symboli Chorzowa.

W 2006 roku rzeczoznawca budowlany Jerzy Wiktor Podhajecki określił czas bezpiecznej eksploatacji masztów na rok 2012.  W swoim raporcie wskazał, że renowacji potrzebują zarówno fundamenty, jak i same słupy. Jak pokazała dalsza historia nie za bardzo tym faktem przejęło się kierownictwo MORiS-u czy miejskie władze. Doprowadziło to do sytuacji, że w styczniu 2023 roku decyzją Inspektora Nadzoru Budowlanego zdecydowano o wycięciu masztu znajdującego od strony sektora nr 1, czego wszyscy byliśmy świadkami w ubiegłą środę…

I tak zniknął jeden z symboli klubu. Za chwilę wycięte zostaną pozostałe wieże. Pozostanie pustka, którą mógłby wypełnić tylko nowy stadion przy ulicy Cichej. Dla mojego pokolenia, które nie było naocznym świadkiem żadnego mistrzostwa, to właśnie ze świeczkami kojarzą się najpiękniejsze chwile spędzone na tym stadionie. Pamiętne, wygrane 3-0 derby z zabrzańskim Górnikiem, kiedy to w 48 minucie rozgrywanego w zimowej scenerii spotkania zgasło światło, a kibice stworzyli niezapomniane show, dla wielu pozostaje najlepszym meczem w życiu, jakie przyszło im oglądać przy Cichej. W głowie się nie mieści, że w mieście o tak mocnych tradycjach piłkarskich kibice czternastokrotnego mistrza Polski nie mogą się doczekać nowoczesnego stadionu! Lata niespełnionych obietnic Prezydenta Kotali i brak jakiegokolwiek planu awaryjnego doprowadziły do sytuacji, że jesteśmy skazani na sportową banicję i rozgrywanie swoich domowych spotkań w Gliwicach. Pozostaje tylko pytanie: Jak długo?

18.03.2011 Wielkie Derby Śląska i awaria oświetlenie na Cichej. Foto: Robson/Niebiescy.pl

[1] https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35024,24113868,dopalaja-sie-swieczki-na-cichej-to-juz-50-lat.html

[2] Trybuna Robotnicza Nr 260, 1 listopada 1968 roku, str. 2

[3] Trybuna Robotnicza Nr 132, 5 czerwca 1969, str. 2

[4] Rafał Zaremba, Andrzej Godoj, Grzegorz Joszko, Dariusz Leśnikowski, Wojciech Krzystanek „Na Cichej. Osiemdziesiąt lat Stadionu Ruchu Chorzów (1935-2015)” str. 112