O Wielkim Ruchu

Tak mnie naszło pytanie, kiedy człowiek znajduje czas na swoje pasje, obok pracy, obok tej prędkości, która nas otacza. Wolny czas z telefonem w ręce i laptopem na kolanach, z włączonym telewizorem, w którym nie ma nic ciekawego. W zasadzie mógłbym swój wolny czas poświęcić właśnie w taki sposób. Czekać aż coś wydarzy, czekać i narzekać.

Jakiś czas temu zarząd Stowarzyszenia Kibiców „Wielki Ruch” zaproponował abym do nich dołączył, sporo myślałem o swoim wolnym czasie, który mógłbym poświęcić na inne przyjemności, ale postanowiłem spróbować. Gdy porozmawiałem ze znajomymi, to jednym z pierwszych pytań było: jak duże mają długi? Nie mają – są na plusie. Stowarzyszenie jest w pełni transparentne. W moim odczuciu powstało w fatalnym dla Ruchu momencie, nie znam żadnego kibica, który nie miałby dość obecnej sytuacji. Kibice oczekują konkretnych działań, ale bądźmy poważni, stowarzyszenia nie stać, aby przejąć akcje klubu, spłacać raty z procesu restrukturyzacji ani nawet założyć nowej drużyny.

Niestety.

Generalnie nasze najbliższe plany i tak nie usatysfakcjonują kibiców, bo mamy zamiar pozyskać partnerów dla członków stowarzyszenia i Akademii, wspomagać akcje dla dzieci poza stadionem oraz w miarę możliwości pomagać w akcji „Niebieski Junior” na stadionie. Mimo plotek, jakie do mnie dotarły nasz kontakt z Simonem ma się dobrze i absolutnie nie zamierzamy się wcinać w akcje, które prowadzi. A jeśli już będziemy to robić, to żeby mu pomóc, bo rąk do pracy na rodzinnym nie brakuje. Wszyscy jesteśmy kibicami Ruchu i gramy do jednej bramki. Tak traktuję rolę Stowarzyszenia.

Moim zdaniem kibicom potrzebny jest impuls, jak manifestacja przeciwko działaniom miasta w zakresie budowy stadionu. Jesteśmy za, nikt nas nie musi przekonywać, aby ją zrobić, ale za nią muszą iść wszyscy kibice Ruchu. Nawet ci, którzy głównie narzekają na sytuację, nie dając nic w zamian. Może to jest najlepsze rozwiązanie. Usiąść, zalogować się i czekać aż się coś wydarzy. Czekać i narzekać.

Daję sobie 6-8 miesięcy. Nie wiem, co się wydarzy w tym czasie, ale nie chcę sobie pluć w brodę, że nie spróbowałem, że odpuściłem. Nie robię tego dla poklasku ani dla siebie. Porażka Stowarzyszenia będzie porażką kibiców Ruchu, obojętnie co o nim sądzicie, bo jeśli grupy kibicowskie teraz się nie skonsolidują, to za chwilę może być za późno. Nie dla Stowarzyszenia, ale dla przyszłości Ruchu Chorzów.

 

Autor: Grzegorz Joszko