Strasznie długo się zbierałem do napisania tego tekstu. Strasznie było mi ciężko. Niestety mój pesymizm i przeczucie nie odpuszczało mnie od początku 2016 roku. Teraz nie mam zamiaru odgrzebywać ran, szukać winnych czy szukać usprawiedliwień. Stało się. Spadliśmy i ciągle spadamy w otchłań i czeluście miejsc niegodnych 14-krotnych mistrzów Polski.
Prawie chciałem powiedzieć amen, ale kurde należę do pokolenia czterdziesto- parolatków, dla których nie ma półśrodków, rozwiązań chwilowych czy odczuwania pozornej radości. Wszystko albo nic. Dlatego jestem, żyję i będę żył. I muszę o tym napisać.
Długo zbierałem materiały o byłym właścicielu klubu, który teraz grypsuje zza krat. Historia jego poprzedniego miejsca pracy idealnie pasuje do tego, co zrobił z naszym klubem. Różnice były niewielkie. TO on – Dariusz Smagorowicz – jest winny całej tej sytuacji. Chciałem napisać, że doprowadził ten klub na skraj przepaści, ale nie – my jesteśmy już w tej przepaści. I to on nas tam zrzucił.
Nie wziął jeńców. Wytarł ręce.
Jakby tego było mało, kolejny gracz na niebieskiej scenie – najpierw przytulił kasę za francuski transfer, a później jakby nigdy nic przytulił kolejne karty niebieskich graczy. Zamiast wniosku o licencje, przygotował wniosek o upadłość. Tak, tak. Game over. The End.
Nie wziął jeńców. A jeszcze będzie brał.
Walka kolejnej niebieskiej osobowości to jest jak walka z cieniami. Mógł wybrać drogę na skróty, łatwą i przyjemną, ale wybrał drogę przez las cierniowy, a kiedy już z niego wyszedł okazało się, że to tylko przejście do następnego lasu i następnego. I tak bez końca. Niestety w tej potyczce zaczęły się pojawiać błędy i ruchy niezrozumiałe, które można było rozwiązać inaczej, lepiej. Niestety, nie było nikogo z głosem rozsądku.
Na razie chylę lekko czoło. Za wkładane serce.
Do kogo mam jeszcze żal. Zastanówmy się przez chwilę. Waldemar Fornalik, żeby była jasność nie mam do niego pretensji, że odszedł. Nie. Mam pretensje, że nie odszedł wcześniej. W 2016 roku zespół, który prowadził wykręcił najgorszy wynik w historii tego klubu. 3 zwycięstwa na własnym boisku na 17 możliwych. W sumie 22 porażki w 36 meczach i stosunek bramek 41-66. Mnie byłoby wstyd, ale trener najpierw nie skomentował faktu, że podpisał nowy kontrakt, a później się pożalił, że jednak go nie podpisał. Rozumiem, że nowy właściciel miał swój pomysł, rozumiem, że piłkarze mieli go już dość, ale trener Fornalik wykręcił fatalny wynik punktowy i wbrew temu, co sądzi nie utrzymał klubu w ekstraklasie. Przyczynił się do jego spadku. Jest współwinny, czy mu się to podoba czy nie.
Mimo szacunku za dokonania, czuje niesmak.
Tak, tak. Kto tam jeszcze został? A tak – kolejna legenda Krzysztof Warzycha. Wspaniały piłkarz. Idealnie pasuje przysłowie, że nie każdy dobry piłkarz – jest dobrym trenerem. Niektórzy na siłę próbują stać się trenerem, ale niestety nie wychodzi im to na dobre, im i klubom, które prowadzą. Przecież gołym okiem widać było, że piłkarze oddychają rękawami – byli fizycznie zajechani i to między innymi spowodowało, że nie byli w stanie podjąć walki. I żeby było śmieszniej, ofiarami zostali asystenci Warzychy, co akurat w przypadku Wojtka Grzyba jest moim zdaniem grubym błędem. Prawda jest taka, że to on dzisiaj ma większy szacunek na trybunach niż Warzycha, którego pamiętające pokolenie przestało chodzić na mecze.
Niestety nie byłbym sobą, gdybym nie napisał jeszcze o jednym aspekcie. Z Krzysztofa Warzychy jest świetny motywator, który daje jasno do zrozumienia, że pierwsze 3 mecze musi zagrać tym, co ma – czyli niczym, a później dotrą zagraniczni zawodnicy i wtedy będzie super. Boli, szczególnie tych, co zostali. Niestety widziałem 3 ostatnie sparingi i ja tam widziałem ciężkie nogi, brak ładu, składu i jakiejkolwiek koncepcji, a ten zagraniczny zaciąg to surowa pizza, bez dodatków – spróbujcie jak smakuje. Brakuje obrońców – bierzemy jednego, a oprócz tego dwóch pomocników (jeden z wadą wzroku) i bramkarza. Jeśli w nich Warzycha widzi zbawienie, to niech obejrzy popularny film na kasetach VHS pod tytułem „Nic nie widziałem, nic nie słyszałem”, gdzie głównymi bohaterami jest niewidomy i głuchy.
Nic z tego nie będzie. Nic.
Czy ktoś został jeszcze na tapecie? A tak, bym zapomniał piłkarze, którzy tęsknią za Smagorowiczem, nie czują się winni spadku, a nawet współwinni. Oni wykonywali swoje obowiązki zgodnie ze swoimi umiejętnościami. Mają żal do wszystkich i do wszystkiego. Nie ma co tracić dobrego samopoczucia. Jesteście współwinni. Zapisaliście swój akapit w historii. Rozumiem, że czujecie się źle, ale zrozumcie, że my kibice przeżywamy to, tak samo mocno, jak nie mocniej niż wy. Czujemy się rozgoryczeni i smutni. Niestety również nie jesteśmy bez winy, bo brak reakcji – jest też reakcją.
Boję się, że wobec kibiców zapłacą ci piłkarze, co zostali. Szczególnie ci młodzi. Musimy dla tej ekipy być wyrozumiali, będzie ciężko, ale jak ich spalimy inwektywami, to już nic z tego nie będzie.
Już prawie kończę, tylko jeszcze akapit o nowym sezonie. Bardzo mi się podobają nowe koszulki (na razie wizualnie), a o tym, co nas czeka zacytuję, to co mi napisał mój dobry kolega:
„Lubisz klimaty sado-maso?
Gangbang?
Ci co lubią, to będą mieć zajebisty sezon.
To będzie rzeź i pasmo upokorzeń”.
Ja niestety nie lubię takich klimatów i mam nadzieję, że będzie inaczej.
Lepiej.
Autor: Grzegorz Joszko