Kaj je tyn Albert?
W czasach przedwojennych czterokrotnie piłkarze Ruchu rozgrywali mecze sparingowe z drużynami węgierskimi, ta wspaniała drużyna lat 30. nie dokonała jednak tego, co udało się ekipie z 1960 roku. Oto historia niezwykłego zwycięstwa, kiedy to z drużyną Ruchu pracował po raz drugi węgierski trener Lajos Steiner.
Mecze sparingowe w okresie świąt wielkanocnych miały długoletnią przedwojenną tradycję, która niestety nie doczekała naszych czasów. Do turnieju świątecznego w 1960 roku zaproszono cztery drużyny: ówczesnego mistrza Węgier Csepel SC oraz wicemistrza FTC (Ferencvárosi Torna Club), a także Ruch Chorzów i Zagłębie Sosnowiec. Początkowo w turnieju miał wziąć udział Górnik Zabrze, który zrezygnował z udziału, bo jak mówił na łamach prasy jej prezes: Niewątpliwie gdyby nasza jedenastka znajdowała się w formie, udział jej w turnieju nie podlegał by dyskusji. Lepiej więc nie narażać jej na niepotrzebną kompromitację, zdając sobie sprawę, iż zabraknie w niej sześciu najlepszych piłkarzy powołanych do kadry. Występy drużyn węgierskich były sporą atrakcją, więc bilety były dystrybuowane w punktach Orbisu. Bilet na podwójny mecz kosztował 20 zł. I tak w świąteczną niedzielę 17 kwietnia o godzinie 17:30 na Stadionie Śląskim Zagłębie grało z Csepelem, po zakończeniu tego spotkania o godzinie 20:00 Ruch Chorzów podejmował Ferencváros. Spotkanie Niebieskich odbyło się przy sztucznym oświetleniu. W niedzielę tramwaje mogły dojechać do pętli na Stadionie Śląskim, która specjalnie z powodu meczu została otwarta. Przeciwnik Ruchu, który w swoim biało zielonym herbie posiada 9 pasów na cześć numeru dzielnicy Ferencváros w budapeszteńskim podziale administracyjnym przyjechał do Chorzowa w swoim najsilniejszym składzie z 8 reprezentantami kraju. Na Stadionie Śląskim pojawiło się 15 tysięcy kibiców. Garstka patrząc na możliwości tego olbrzyma. Ci, co przyszli, nie zawiedli się jednak. Ruch Chorzów wygrał 2:1. Prasa była zachwycona zarówno wynikiem, jak i wspaniałym meczem w wykonaniu piłkarzy z eRką na koszulce.
„60% reprezentacji Węgier skapitulowało w Chorzowie” brzmiał tytuł prasowy w katowickim „Sporcie”, który relacjonował: Jeden z najcenniejszych sukcesów polskiego futbolu w ostatnich latach odnotowaliśmy w pierwszy dzień świat na Stadionie Śląskim. Ferencvaros najlepsza obecnie drużyna klubowa Węgier z siedmioma reprezentantami kraju i wschodzącą gwiazdą europejskiego futbolu Florianem Albertem na czele – przegrał z chorzowskim Ruchem. Przegrał całkowicie zasłużenie po meczu w którym wszyscy jego zawodnicy wychodzili ze skóry, aby nie doszło do niespodzianki. Była to chwilami walka na śmierć i życie, tak jakby stawką był co najmniej tytuł mistrza świata.
Flórián Albert – to na tym piłkarzu była skupiona uwaga publiczności. Piłkarz ten wkrótce stanie się bożyszczem węgierskiej i europejskiej piłki nożnej. W swojej karierze w meczach ligowych zdobył 351 bramek w 255 meczach. W 1967 roku otrzymał Złotą Piłkę dla najlepszego zawodnika, a dzisiaj jego imię nosi stadion Ferencvarosu. Albert w tym meczu miał pięć wybornych sytuacji, ale za każdym razem na posterunku swojej bramki stał Ryszard „Pingol” Wyrobek. Dziennikarz „Sportu” jego grę opisał słowami: Widziałem setki meczów Pingola i bez przesady określiłbym jego niedzielną grę jako jedną z najlepszych w jego dotychczasowej karierze (…) Albert za każdym razem walił jak z armaty, ale nie jego była wina, że Pingol wyskakiwał jak z procy właśnie tak, gdzie istniała jedyna szansa zażegnania niebezpieczeństwa.
Piłkarze Ruchu w pierwszych minutach podawali sobie piłkę jak po sznurku. Raz Polok, raz Faber mijali na skrzydłach węgierskich piłkarzy jak tyczki oddając piłkę na minimetry do zawodników wchodzących w pole karne. Po jednej z takich akcji Antoni Nieroba z ponad 20 metrów uderzył z woleja, pech chciał, że piłka trafiła wprost w bramkarza i wyszła w pole. To była 3 minuta meczu. Minutę później Ruch przegrywał 0:1 po bramce samobójczej Siekiery (zmienił nazwisko na Siemierski). Zawodnik ten mimo strzelenia pechowej bramki pilnował przez większość meczu środkowego napastnika i spisał się ze swej roli znakomicie. Prasa o nim napisała: harował ciężko jak galernik przez cały mecz. Obrona Ruchu grała cały czas „na piątym biegu” nie pozwalając na wiele piłkarzom FTC. W prasie można było przeczytać: Równie duże brawa należą się Pali, Nierobie, Piedzie i Pohlowi. Również atak chorzowski toczył ciężkie boje z węgierskimi obrońcami. Sándor Mátrai obrońca węgierski był „Albertem w obronie”. Jednak atak Ruchu dopiął swego, najpierw Benard Bem będąc sam na sam z bramkarzem w 15 minucie i wyrównał stan meczu na 1:1, a później w 45 minucie Faber strzelił zwycięską bramkę, o której w prasie napisano: Faber dochodzi do piłki w dogodnej sytuacji i jego płaski, plasowany strzał zaskakuje bramkarza. „Gazeta Robotnicza” za najlepszych piłkarzy Ruchu uznała: Wyrobka, Pohla, Nierobę, Piedę, Fabera i Lercha. Eugeniusz Lerch, kiedy wspomniałem mu dzisiaj o tym meczu powiedział, że: to był mecz, który stał na bardzo wysokim poziomie. Tylko wszyscy się zastanawiali kaj je tyn Albert? Wszystkiego najlepszego Panie Eugeniuszu z okazji urodzin! PozdRowienia!
Ferencváros wystąpił w składzie:
Landl, Bertha, Sándor Mátrai, Jenő Dálnoki, György Kocsis, Dekany, Gyula Rákosi, Pál Orosz, Flórián Albert, Oszkár Vilezsál, Máté Fenyvesi
Ruch wystąpił w składzie:
Wyrobek, Pohl, Siekiera, Pala, Nieroba, Pieda, Polok (Przybylski), Lerch (Gasz), Bem (Kępka), Schmidt, Faber
Ruch miał za sobą świetne zawody, to był mecz, który dodał rozpędu tej drużynie. W drugim meczu, który został rozegrany dzień później Niebiescy zostawili pokonanego na placu boju mistrza Węgier Csepel SC. Mecz odbył się w Sosnowcu w lany poniedziałek, na stadionie Zagłębia (wtedy Stali Sosnowiec) w obecności 10 tysięcy kibiców, którzy trzymali kciuki za zespół z Chorzowa. Co ciekawe aż trzech piłkarzy Ruchu doznało urazów w poprzednim meczu i musieli ich zastąpić zmiennicy. W bramce grał Barow, w ataku Bernard Przybylski, Józef Pohl i Alojzy Łysko, którego w trakcie meczu zastąpił Czesław Suszczyk, który zakończył parę miesięcy wcześniej karierę piłkarską, a Józef Pohl nie był w składzie tej drużyny na sezon w 1960 roku. Ruch wygrał mecz z Csepel 2:0 po bramkach Poloka i Przybylskiego i ostatecznie został zwycięzcą turnieju świątecznego.
Dla drużyny Ferencvárosu była to rozgrzewka przed najlepszą dekadą w historii tego klubu: mistrzostwo w latach 1963, 1964, 1967, 1968 oraz zdobycie Pucharu Miast Targowych w sezonie 1964/1965 oraz finał w tych rozgrywkach w sezonie 1968/1969.
Dla drużyny Ruchu Chorzów była to również rozgrzewka przed wygraniem ligi i zostaniem mistrzem Polski w 1960 roku.
Autor: Grzegorz Joszko
14 zawodników
13 marca 1960 roku rozpoczyna się sezon, który kończy się przez K.S. Ruch Chorzów zdobyciem 9 Mistrzostwa Polski. Było one pod wieloma względami wyjątkowe. Zdobyła go rekordowo najmniejsza liczba 14 piłkarzy w całej historii Polskiej ekstraklasy. Mój fater opowiadał mi jak to wyglądało z trybun, ale ja chciałem aby opowiedział mi o tym bezpośredni uczestnik tamtych wydarzeń. Eugeniusz Lerch. Legenda chorzowskiej drużyny.
Przed rozpoczęciem sezonu
Po zakończeniu poprzedniego sezonu (1959 rok) kończą kariery Gerard Cieślik i Czesław Suszczyk, dwie niezwykle ważne postacie tej drużyny. Dochodzą debiutanci w niebieskich barwach Józef Manowski (środkowy obrońca) oraz Jan Schmidt (środkowy napastnik). Drugą kluczową sprawą był fakt włączenia w styczniu 1960 roku w struktury Ruchu aktualnego Mistrza Polski Juniorów – Startu Chorzów, który wnosi do klubu aż 63 zawodników w różnych kategoriach wiekowych..
Eugeniusz Lerch wspomina:
To była transformacja zespołu, nowi ludzie wchodzą do składu po rezygnacji Cieślika. Suszczyk odszedł już trochę wcześniej. Szczególnie odejście Gerarda Cieślika mogło spowodować trudną sytuację zespołu. Nowy trener Lajos Steiner chciał aby Gerard pozostał w drużynie, miał 32 lata i mógł śmiało jeszcze grać. Po przyjściu graczy Startu Chorzów zaostrzyła się konkurencja, ale My i tak graliśmy tym samym składem, to był konglomerat starszych i młodszych zawodników. Tworzyliśmy fajną i zgraną pakę. Nigdy nie było tak, że starsi wyżywali się na tych młodszych, to zawsze była atmosfera pomocy jeden drugiemu.
Drużyna
Drużyna Ruchu była podzielona na graczy doświadczonych i graczy młodych mających za sobą początek kariery w Ruchu (poniżej: imię i nazwisko, pozycja na boisku, sezon w Ruchu, miejsce urodzenia, wiek i ilość meczy w sezonie mistrzowskim):
Ryszard „Pingol” Wyrobek – bramkarz (15 sezon) ur. Wielkie Hajduki – 33 lata, 22 mecze
Eugeniusz „Egon” Pohl – prawy obrońca (9 sezon) ur. Chorzów (kapitan drużyny) – 27 lat, 22 mecze
Józef Manowski – środkowy obrońca (debiutant) ur. Chorzów – 24 lata – 4 mecze
Hubert Pala – lewy obrońca Chorzów (7 sezon) ur. Chorzów – 27 lat – 22 mecze
Antoni Nieroba – defensywny pomocnik (4 sezon) ur. Chorzów – 21 lat – 21 meczy
Kazimierz Polok – prawoskrzydłowy (2 sezon) ur. Chorzów – 23 lata – 15 meczy
Eugeniusz „Elek” Lerch– środkowy napastnik (3 sezon) ur. Chorzów – 21 lat – 17 meczy
Jan Schmidt – środkowy napastnik (debiutant) ur. Chorzów – 23 lata – 19 meczy – 12 bramek – najlepszy strzelec mistrzowskiej drużyny
Zygmunt Pieda – lewy pomocnik (6 sezon) ur. Szopienice – Dąbrówka Mała – 27 lat – 22 mecze
Bernard Bem – pomocnik (3 sezon) ur. Szopienice – Dąbrówka Mała – 24 lata – 19 meczy
Eugeniusz Faber – lewoskrzydłowy (2 sezon) ur. Chorzów – 21 lat – 22 mecze
Alojzy Gasz – napastnik (3 sezon) ur. Chorzów – 20 lat – 6 meczy
Mieczysław Siemierski (do 1960 roku nazwisko Siekiera) – środkowy obrońca (7 sezon) ur. Chorzów – 26 lat – 21 meczy
Alojzy Łysko – prawoskrzydłowy (2 sezon) ur. Katowice – 25 lat – 16 meczy
Średni wiek: 24,4 lata
Ustawienie
Drużyna grała w ustawieniu „W” tj. 1-3-2-5 gdzie: bramkarz – prawy obrońca – środkowy obrońca – lewy obrońca – defensywny pomocnik – pomocnik – prawoskrzydłowy – prawy łącznik – środkowy napastnik – lewoskrzydłowy – lewy łącznik.
Eugeniusz Lerch wspomina: Ustawienie to było bardzo elastyczne, węgierski trener przestrzegał tego żeby tak grać. To nie było tak, że w ataku grała nas piątka i cała atakowała jak szalona, skrzydłowi mieli normalnie obowiązek atakowania i bronienia. Oryginalnym było to, że myśmy nie kombinowali, ta młoda drużyna zawsze grała o zwycięstwo, ale i tak każdy miał w tym systemie swoje zadania. Trener często używał sformułowania „Mozok” to po węgiersku zmiany. Ciągłe zmiany pozycji.
O przygotowaniach do sezonu Eugeniusz Lerch opowiada: Mieliśmy kilkudniowe przygotowania, preferowane były treningi, bardzo krótkie techniczne, ale bardzo dynamiczne, bardzo dużo pracowaliśmy z piłką. Graliśmy w siatko-nogę, cały czas szlifowanie techniki, żeby dobrze umieć skleić piłką przy przyjęciu.
Trener
Trenerem drużyny zostaje Lajos Steiner, który doprowadził aż trzy Polskie kluby do Mistrzostwa Polski. Jego pierwsza wizyta w chorzowskim klubie w 1958 roku kończy się…ślubem z wieloletnią sekretarką Ruchu Marią Krawczyk.
Eugeniusz Lerch: Jak przyszedł węgierski trener, to mówił tylko po niemiecku. Ja byłem tłumaczem, język niemiecki to znał jeszcze Egon (Eugeniusz Pohl), Pingol (Ryszard Wyrobek) i Hubert Pala. Większość chłopaków nie znało języka niemieckiego. To był wyjątkowy człowiek, oprócz treningów, umiał również zrobić atmosferę, przywoził z Budapesztu salami i medaliki z węgierskimi piłkarzami oblane czekoladą. Strzeliłeś bramkę, to zawsze coś od niego dostałeś.
Miejsce urodzenia
W kadrze było więcej zawodników, grało jednak tylko czternastu, kartki i kontuzje w zasadzie omijały drużynę. Wszyscy piłkarze urodzeni na Śląsku, z tego aż 10 w Chorzowie, 2 w Szopienicach – Dąbrówce Małej, 1 w Katowicach i 1 w Wielkich Hajdukach.
Eugeniusz Lerch: W szatni gadaliśmy po Śląsku, nie było jakiegoś odstępstwa, że ktoś tam mówił inaczej, ale jeden z drugiego się nie śmiał. Jak ktoś mówił bardzo wyraźnie po literacku i próbował po polsku mówić „ą” „ę” to były uśmieszki i wtedy się śmialiśmy.
Rozgrywki
Marzec Kolejka 1-3. Początek sezonu, dwa mecze wyjazdowe z ŁKS i Pogonią, oba zakończone remisami 2:2, później przychodzi derbowe spotkanie z Polonią Bytom w obecności 30 tysięcy i wygrana 1:0 po bramce Schmidta. W kwietniu nie rozegrane jest żadne spotkanie.
Maj 4-5 kolejka. Na początek remis 1:1 z Polonią Bydgoszcz i derbowe spotkanie na Cichej z Górnikiem Zabrze zremisowane 2:2 (bramki Schmidt i Lerch)
Eugeniusz Lerch: Byłem wściekły po tym meczu. 2:0 prowadziliśmy do przerwy, a później 2:2
Maj 6-7 kolejka. Porażka w Gdańsku z Lechią i na koniec miesiąca wygrana 3:1 z Legią Warszawa u siebie (bramki Bem, Nieroba, Schmidt).
Po śmierci trenera Steinera w meczu z Legią Warszawa drużynę prowadzi trener Cebula, który trenował już chorzowian w poprzednim sezonie.
Czerwiec 8-12 kolejka. Doskonała passa. Jeden remis 1:1 z Zagłębiem w Sosnowcu, a później świetna passa 4 meczy wygranych z rzędu. Z Odrą Opole 4:1, z Wisłą Kraków 2:1, z Gwardią Warszawa 2:0 i z ŁKS 3:0 (w tym meczu swoją pierwszą w tym sezonie bramkę, a trzecią dla zespołu zdobywa Eugeniusz Faber). Dość niespodziewanie trener Cebula zostaje zwolniony. Prasa jest podzielona. Między wierszami można było wyczytać o konflikcie, ale Eugeniusz Lerch nie potwierdza tej informacji.
Trzecim trenerem zostaje kolejny węgierski trener Lajos Szolar, który wcześniej pracował w AKS Chorzów. Następuje przerwa w rozgrywkach, w czerwcu przed rozpoczęciem rundy rewanżowej Ruch gra dwa sparingi w Żywcu: z Odrą Opole przegrywa 8:1 oraz z Unią Racibórz 7:2.
Eugeniusz Lerch: Wydawało mi się, że przy takich rezultatach dobrze nie będzie.
Lipiec 13-14 kolejka. Porażka z Gwardią Warszawa i wygrana z Pogonią Szczecin 2:1 (bramki Bem i Lerch).
Sierpień 15 i 17 kolejka. W sierpniu znowu remis 2:2 z Polonią w Bytomiu (dwie bramki Lercha) oraz zwycięstwo u siebie z Lechią Gdańsk (bramki Schmidt i Łysko)
Wrzesień 16 kolejka. Przeniesiony mecz z Górnikiem w Zabrzu i porażka 4:2
Październik 18 kolejka. Wygrana z Legią w Warszawie 2:1 (bramki Polok i Schmidt). Ruch obejmuje prowadzenie w tabeli. Teraz wszystko zależy od nich.
Eugeniusz Lerch: Graliśmy z nimi bardzo ważny mecz, bo to z nimi Myśmy rywalizowali o Mistrzostwo Polski. Jasiu Schmidt grał wcześniej w Legii, a oni tacy nagrzani byli, a my i tak tam wygraliśmy. Niestety obrońca warszawskiej drużyny trafił mnie w kolano i uległem kontuzji.
Październik 19 kolejka. Zwycięstwo z Polonią Bydgoszcz, udanie zastąpił kontuzjowanego Eugeniusza Lercha Alojzy Łysko, który strzela dwie bramki w odstępie minuty. Październik 20 kolejka. Wygrana z Zagłębiem Sosnowiec. I znowu 2 bramki w odstępie 2 minut (bramki Schmidta i Nieroby)
Październik 21 kolejka. Wyjazd do Opola. Porażka z Odrą 5:2
Eugeniusz Lerch: Odra miała świetny skład, reprezentanci, bardzo dobra drużyna. Było lekkie załamanie po tym meczu, ale cały czas wierzyliśmy. Kibice z nami jechali do Opola. Gdybyśmy to spotkanie wygrali już bylibyśmy Mistrzem Polski. Po kontuzji wystąpiłem w tym meczu, postawili mnie na nogi, grałem w obandażowanym kolanem. Prasa narzekała wcześniej, że ten Lerch nie gra.
Ostatnia kolejka
22 kolejka 30.10.1960 roku przeciwnikiem Wisła Kraków. Przed meczem uhonorowanie Czesława Suszczyka i Wyrobka za jego 1000 mecz w Ruchu.
Eugeniusz Lerch: Nie byliśmy przesądni, co do takich uroczystości. Nie przykładaliśmy do tego wagi. To był zdecydowanie kluczowy mecz w tym sezonie, ten mecz musieliśmy wygrać.
Ruch zaczyna ten mecz nerwowo, przegrywa od 11 minuty 1:0 po bramce Sykty, w tym samym czasie Legia gra z Polonią w Bytomiu i liczy na potknięcie chorzowian. Od 52 minuty w meczu w Bytomiu Legia prowadzi i na tę chwilę jest Mistrzem Polski. Po przerwie Ruch zaczyna grać z wiatrem, po rzucie rożnym wykonywanym przez Fabera wyrównuje Jan Schmidt. Dokładnie o godzinie 13:30 (76 minuta meczu) akcję inicjuje Antoni Nieroba, strzela z 30 metrów, piłka po drodze odbija się od obrońców Wisły, bramkarz wybija piłkę, ale z dobitką zdążył Eugeniusz Faber i 2:1. Ruch ciągle atakuje, Lerch trafia piłką w 90 minucie meczu z główki w poprzeczkę. Koniec meczu. Zwycięstwo.
Mimo obecności milicji obywatelskiej pilnującej porządku, ponad 40 tysięcy widzów wbiega z transparentami na murawę. Ściskają piłkarzy, najwięcej Fabera, zdobywcę decydującej bramki. Na boisku wchodzi również orkiestra Huty Batory, która próbuje grać „100 lat”, ale kibice zagłuszają jej dźwięki.
Eugeniusz Lerch: Kibice nam nie przeszkadzali, nic – zero, w ogóle nie odczuwało się tłoku, nic. Tylko radość. Fan klub kibiców Ruchu z Mielca podarował Nam w nagrodę samolot, a w zasadzie jego miniaturę (na zdjęciu w środku)
(Zdjęcie z archiwum E.Lercha)
Trener Szolar mówi po meczu: To młoda drużyna, nic też dziwnego, że chłopcy byli zdenerwowani. Ale: przed nimi przyszłość. Dopiero teraz, gdy zdobyli mistrzostwo, nabiorą zaufania do siebie i powinni wyrosnąć na dobrych zawodników. To był ostatni mecz tego trenera, działacze postanowili zrezygnować z jego usług.
Niezwykłe były statystyki też drużyny w 14 meczach zdobywa ona po 2 bramki, z tego w każdym z ostatnich dziesięciu meczów. 1/3 bramek zdobywa pomiędzy 60 – 75 minutą meczu, a 50% bramek strzela pomiędzy 60 – 90 minutą meczu.
Eugeniusz Lerch: To świadczyło o Naszej dobrej kondycji fizycznej, wytrzymałości, ale również psychice.
Mistrz Polski na 40 lecie klubu
Eugeniusz Lerch: Jedyne przyjęcie było w Urzędzie Miasta, tam nas ugoszczono. Dodatkowo wszystkie zakłady pracy w Chorzowie zorganizowały zbiórki prezentów za Mistrzostwo Polski. Te prezenty zostały wystawione na stołach i każdy z piłkarzy podchodził po kolei i zabierał jakiś prezent. Tam był dres, rakieta tenisowa czy piłka. Prezenty dla Mistrza Polski. Stoimy w tej kolejce i tak się nagrzałem na tą rakietę tenisową, a przede mną stał Jasiu Schmidt i mi ją zabrał. Dla mnie została palma w kolorze złotym z wiórkami ze znaczkiem z Huty Batory, no i stoi do dzisiaj na szafie. To była nagroda..
Puchary
Niestety nie dane było niebieskim reprezentować Polskę w Pucharze Mistrzów Europy.
Eugeniusz Lerch: Wszystko przez nasz system wiosna – jesień, Ruch zdobył Mistrzostwo jesienią i byliśmy Mistrzem Polski na rok 1960, a w 1961 roku mieliśmy grać w pucharach, a UEFA zadecydowała, że drużyna mistrzowska z poprzedniego sezonu musi zająć 3 miejsce na wiosnę 1961 roku do momentu rozpoczęcia rozgrywek europejskich. Jeśli nie zajmie, co najmniej 3 miejsca, drużyna, która w tym momencie będzie liderem zagra w pucharach. Górnik został liderem i zagrał za nas. Nie mieliśmy jednak szczęścia, bo przed ostatnim meczem decydującym o przydziale zajmowaliśmy trzecie miejsce i wystarczyło wygrać z Odrą Opole na Stadionie Śląskim, prowadziliśmy 3:1, fajnie graliśmy. W drugiej połowie 3:2, a w 76 minucie Jarek z karnego wyrównuje i 3:3. I niestety po tym meczu spadliśmy na 6 miejsce w tabeli..
Na pierwszym miejscu przed tą kolejką była Polonia Bytom, która również pechowo remisuje ze Stalą Sosnowiec.
To był wspaniały sezon. Ponad oczekiwania, które w Chorzowie i tak zawsze sięgały najwyżej. Chwała Mistrzom A.D.1960
Autor: Grzegorz Joszko