Uwielbiał zdobywać bramki, uwielbiał kłócić się z sędziami. Zawsze chciał być pierwszoplanową postacią i być w centrum uwagi. Pięciokrotny mistrz Polski i olimpijczyk w 1936 roku: Teodor Peterek.
10 goli
Urodził się 8 listopada 1910 roku w Świętochłowicach. W oficjalnych meczach ligowych z eRką na koszulce zanotował na swoim koncie 192 mecze, w których strzelił 156 bramek. W koszulce reprezentacji Polski zagrał w oficjalnych 9 meczach, w których strzelił 6 goli. Do tego niezliczone mecze i gole w meczach towarzyskich, w reprezentacji Ligi czy reprezentacji Śląska zaliczają go do najlepszych strzelców przedwojennych. Nie da się nawet pobieżnie zliczyć jego osiągnięć. Można tylko się opierać na wycinkach prasowych z tego okresu, jak bramkostrzelnym piłkarzem był Teodor Peterek. O niezwykłym osiągnięciu prasa napisała: „Drużyna Ruchu grała w Siemianowicach, gdzie wysoko pokonała zespół Śląska 15:1 (5:0). Bramki dla Ruchu zdobyli 10 Peterek, Dziwisz, Malcherek i Wiechoczek. Mecz rozegrano o puchar Wojewody Śląskiego”. 10 bramek w oficjalnym meczu pucharowym. Dzisiaj ten wyczyn znalazłby się na pierwszych stronach gazet sportowych, wtedy informacja pojawiła się w małej ramce o wymiarach 2×3 cm.
Karne
6 listopada 1938 roku grając w reprezentacji Górnego Śląska przeciwko Śląskowi Zaolziańskiemu strzelił 5 bramek, o trzech z nich prasa napisała: „Do przerwy reprezentacja Śląska Górnego zdołała w bramce gości ulokować piłkę cztery razy. Trzy bramki zdobył Peterek, w tym dwie głową, jedną zaś z karnego (…)”. To było popisowe zagranie popularnego Teo, grę głową miał opanowaną do perfekcji, również w rzutach karnych był prawie bezbłędny, tylko nielicznym bramkarzom udawała się sztuka obrony jego strzałów z 11 metrów. Są znane dwie historie o bramkarzach, którym to się udało. Druga miała miejsce podczas derbowego spotkania Ruchu z AKS, kiedy to Roman Mrugała obronił w doskonałym stylu karnego wykonywanego przez Teodora Peterka. Był to pierwszy przestrzelony karny od 5 lat. Peterek wspominał: „Ponieważ miałem monopol na jedenastki ustawiłem piłkę na białym punkcie, wziąłem rozbieg i…strzeliłem. Jakież było moje zdziwienie gdy Mrugała wykonał fantastyczną robinsonadę i w kapitalnym stylu przygarnął piłkę do siebie”.Oczywiście impulsywny Peterek nie dał za wygraną rzucając w twarz bramkarzowi ziemią, złość była tym większa, że poszło o zakład pomiędzy jednym z kibiców, a bramkarzem AKS. Za obronę karnego Mrugała miał otrzymać zegarek na rękę, który zresztą ów kibic przekazał bramkarzowi jeszcze w trakcie meczu. Kto wie, może to był ten sam kibic, który założył się z innym piłkarzem parę lat później i również zakład przegrał..Teodor Peterek miał pewien trick na strzelanie karnych, który wywoływał salwy śmiechu na trybunach, dla niego był to swojego rodzaju sposób na upokarzanie bramkarzy. Odwracał się tyłem i uderzał piłkę piętką.
Korki
W latach 20. nie lada wyczynem dla młodego chłopaka chcącego kopać piłkę było posiadanie obuwia piłkarskiego, w klubach nie było tyle butów aby zaopatrzyć każdego piłkarza. Młody Teo rozpoczął treningi w Śląsku Świętochłowice i musiał zdobyć swoje pierwsze korki, postanowił je pozyskać w dość wyszukany sposób. Peterek za parę dość zużytych już butów ówczesnego bramkarza Śląska oddał skrzypce należące do swojego ojca. Kara była bolesna, ale lanie nie wybiło młodemu piłki nożnej z głowy. Kiedy 6 lat później Teodor Peterek zadebiutował w reprezentacji Polski, ojciec czekał na niego na stacji kolejowej, bez słowa zabrał jego walizkę i zaniósł ją do domu. W trakcie drogi powrotnej mimo protestów senior rodu ani myślał oddać bagaż swojemu synowi.
Charakter
Kiedy w 1934 roku Ruch Wielkie Hajduki wygrał ligę bez najmniejszych problemów, Teodor Peterek, król wykonywanych skutecznie rzutów karnych, nie mógł przeboleć, że w tym sezonie zdobył 28 bramek i nie został królem strzelców. Nawet po latach wymazał z pamięci, że lepszy był od niego Ernest Wilimowski. Oliwy do ognia dolewał fakt, że nadano mu złośliwy przydomek „Wicemajster”, za to że był drugi. Prasa o Peterku napisała: „Peterek, jak ten przysłowiowy Żyd podczas meczów nawet na minutę nie umie trzymać języka za zębami, zawsze mu coś dolega, zawsze mu coś przeszkadza, najwięcej przykrości stwarza mu naturalnie sędzia (…)”. Peterek miał niesforny charakter, jego dyskusje z sędziami nabierały nowego kształtu, wykłócał się zawsze o wszystko, był wielokrotnie usuwany z boiska, a następnie zawieszany. W 1930 roku próbował nawet grać mimo tego, że został zawieszony, więc otrzymał kolejne zawieszenie, a Ruch karę 100 zł za dopuszczenie do gry Peterka. Na boisku również dawał się we znaki swoim kolegom z drużyny upraszając się ciągle o piłkę. Chciał być najlepszy w każdym calu.
Mietlorz
Kiedy Ruch Wielkie Hajduki grał w Bytomiu z miejscowym Beuthen 09, Gustav Wieser austriacki trener niemieckiej drużyny mówił na łamach prasy o Teo: „Peterek jest graczem grającym dla…galerji i nigdy nie będzie już chyba graczem wartościowym. Jest on stanowczo za powolny. Musi uprawiać dużo sprintów, a przede wszystkim musi zachowywać spokojnie. Mimo to widać jednak, że jest sprężyną zespołu”. Dwa lata później Wieser został trenerem Ruchu. Opinie prasowe o Peterku były różne, od najlepszego do najsłabszego. Często uznawano go najsłabszym graczem meczu, kiedy spowalniał akcje zespołu i nic do niego nie wnosił. Tak samo często uznawano go za zawodnika, który potrafił odmienić losy meczu i potrafił zdobyć bramkę z każdego miejsca pola karnego. Typowy „Mietlorz”, taki pseudonim nosił Peterek.
Łotwa
14 października 1934 roku Peterek zagrał w reprezentacji Polski w wyjazdowym meczu z Łotwą, drużyna Polski wygrała 6:2, a napastnik grający na co dzień w Ruchu miał udział we wszystkich strzelonych bramkach, jedną zdobył, w pozostałych asystował. Trzy bramki po jego akcjach zdobył Gerard Wodarz. Łotysze doskonale zapamiętali wysokiego piłkarza, który niczym król rządził i dzielił. Oczywiście Peterek swoją bramkę zdobył z karnego, czym tak zdenerwował bramkarza reprezentacji Łotwy, że ten nie podał mu po meczu ręki, mówiąc: „do Twojej obłudy brakuje Ci tylko rudych włosów”. Prawie trzy lata później drużyna Łotwy przyjechała na stadion Pogoni Katowice aby rozegrać ponownie mecz z Polską i tym razem piłkarze z orzełkiem na piersi wygrali 2:1, jednak Peterek nie miał szans na powtórkę z poprzedniego meczu. Prasa napisała: „Wszyscy bez wyjątku gracze (Łotwy) byli zdania, że mecz przegrało własne kierownictwo…Okazało się, iż graczom wmówiono, że reprezentacja Polska posiada tylko jednego pełnowartościowego gracza – Peterka (!) Tego właśnie Peterka pilnowało – zgodnie z rozkazem kierownictwa 3-ch, a potem 2-ch graczy. Asekurowanie Peterka rozbiło całą strategię, wyprowadziło zespół z konceptu…”. Ten respekt wobec Teodora Peterka na długo pozostawał w pamięci.
Basen
Na obozie przedolimpijskim w 1936 roku Teodor Peterek założył się ze swoim kolegą z drużyny Ewaldem Dytko, wtedy piłkarzem Dębu Katowice, że skoczy z trampoliny z 10 metrów. Kiedy obaj stanęli na górze, Dytko bez namysłu skoczył do wody w pięknym stylu, godnym najlepszych. Kiedy Peterek to zobaczył postanowił darować sobie rywalizację, stwierdzając, że nie ma szans. Z Ewaldem owszem spotkał się na dole przy basenie, ale Peterek zszedł do niego po schodach. Rewanż był słodki i mokry. Podstępem został wysłany wieczorem Dytko po pewne niezbędniki, a pod jego nieobecność Peterek włożył mu pod prześcieradło miskę z wodą. Kiedy wrócił koledzy leżeli już w łóżkach twierdząc, że trener sprawdza pokoje. Ewald w rozpędzie wskoczył do łóżka…
7154 dni
23 września 1928 roku Peterek strzelił swoją pierwszą ligową bramkę w barwach Ruchu, ostatnią 25 kwietnia 1948 roku. Dokładnie 7154 dni, co stanowi 19 lat, 7 miesięcy i 2 dni – tyle minęło czasu pomiędzy strzelonymi golami ligowymi, a była szansa na więcej, kiedy we wrześniu 1949 roku kłopoty kadrowe zmusiły działaczy Ruchu do sięgnięcia po weteranów. Choć ostatecznie Peterek nie zagrał to prasa przed meczem o nim napisała: „Peterka ostatni raz widzieliśmy w meczu oldboyów Ruch – AKS (6:0) strzelił wtedy 4 bramki w tym jedną z karnego (…) odznaczał się na boisku nie tylko odmiennym kolorem skarpet, ale trzeba przyznać techniką (…)”. Teodor Peterek zapisał się w historii Ruchu złotymi zgłoskami. Jest prawdziwą legendą. Jest niezapomniany.
Autor: Grzegorz Joszko